Afera z wydawaniem pieniędzy z KPO to kwintesencja bezsensownej polityki gospodarczej, którą uprawia się obecnie w Europie.
Pieniądze, które UE tak „hojnie” rozdaje, pochodzą z pożyczki zaciągniętej w imieniu krajów członkowskich, którą te kraje będą musiały spłacić.
Wypadałoby więc tak je zainwestować, by przyniosły zwrot, zysk umożliwiający spłacenie długu bez konieczności zaciągania nowego.
Czym się chwalą unijni i krajowi politycy odpowiedzialni za rozdysponowanie środków?
„Wydaliśmy już tyle i tyle.” W znaczeniu: im więcej, tym lepiej.
WYĆ SIĘ CHCE.
Kluczowe nie jest, ile wydano, tylko na co wydano.
Z rozdawaniem środków z UE jest trochę tak, jak z konkursami typu „Mam talent”.
Pewność zrobienia kariery ma tam tylko jury.
W przypadku rozdzielania pieniędzy, zyskują przede wszystkim ich dysponenci.
Nowe instytucje, nowe stanowiska. Jest uzasadnienie dla premii, a najważniejsze, iż przy okazji zbija się kapitał polityczny.
W minionych latach było kilka transzy środków unijnych z przeznaczeniem na szkolenia mające podnieść kwalifikacje zawodowe Polaków (EFS).
Faktycznie, zdarzały się fajne szkolenia i nawet nie było ich mało, to nie była jednak reguła.
Było nią to, iż największą korzyść odnosiły firmy owe szkolenia przeprowadzające.
Wrzucano w koszty wszystko co się dało.
Zakupiono materiały potrzebne do szkoleń. Obsługa, administracja i instruktorzy otrzymali wynagrodzenie, które wydali na konsumpcję. Super! Pieniądz krąży.
Na krótką metę, w skali kraju, przynosi to pozytywne efekty.
W ramach KPO wpompowano pieniądze na rynek i nawet jeśli ludzie nie wydali otrzymanych środków na przynoszące zysk projekty, lecz na pierdoły natury wszelakiej, to nawet wówczas stanowi to stymulant dla gospodarki.
Można się chwalić, że kraj się rozwija, a gospodarka jest w dobrym stanie, skoro ludzie mają pieniądze na zakupy.
Tylko że to jest życie na kredyt, ponieważ pieniądze które są wydawane, nie zostały wypracowane.
Pisaliśmy już, iż jedną z konkluzji raportu Draghiego jest konieczność zaciągnięcia nowej pożyczki.
Zapewne jak poprzednie, zamiast na faktycznie perspektywiczne inwestycje rozejdzie się ona na stymulowanie gospodarki.
Można tak długo „jechać” dopóki pieniędzy na rynku jest dużo.
DLACZEGO NIE MA PROPOZYCJI WYEMITOWANIA WEWNĄTRZUNIJNYCH OBLIGACJI?
Ciągłe zapożyczanie się powinno zacząć rodzić pytania, czy osoby decyzyjne nie zostały skorumpowane przez, dajmy to w cudzysłów, „rynki”.
Kiedyś, gdzieś tam tam w przyszłości, pożyczkodawcy mogą zechcieć przekierować swoje zamrożone w Europie środki.
I to będzie BUM! Wielkie i przykre BUM!
W powyższym kontekście warto zawrócić uwagę na jeden fakt, potwierdzający niniejszy wywód, który państwo możecie łatwo zweryfikować, jeśli macie znajomych w branży samochodów luksusowych.
Po wybuchu pandemii i ograniczeniu produkcji przy równoczesnym przekazywaniu przedsiębiorcom pomocy finansowej, dilerzy marek premium mieli złote żniwa.
Właściciele firm nie musieli w pandemicznej rzeczywistości inwestować, a będąc zabezpieczeni przez państwową pomoc, mogli wolne środki wydać na coś, czego sobie odmawiali wcześniej, kierując się zdrowym, biznesowym rozsądkiem.
BM-ki itp. „schodziły jak ciepłe bułeczki”.
…
Znika powoli największy atut Unii Europejskiej, jakim był swobodny przepływ ludzi, usług i towarów.
Faktycznie ułatwiające życie ludziom projekty, jak te związane z usługami telekomunikacyjnymi, ustąpiły już kilka lat temu ideologicznym bredniom.
Rosnący, wspólnotowy dług zwiąże kraje członkowskie nierozerwalnym węzłem, gdyż potencjalne wyjście ze Wspólnoty wiązałoby się ze spłatą swojej części.
Czy Polskę byłoby teraz na to stać?
Aby utrzymać się u władzy, trzeba ludziom rozdawać, w dosłownym znaczeniu lub nie, pieniądze.
Faktycznie, najkorzystniejszy kredyt można uzyskać poprzez wspólną pożyczkę w imieniu UE, tylko że jest to powolne zaciskanie pętli na własnej szyi, skoro pozyskane środki przynoszą korzyści wyłącznie pr-owe.
Nie negujemy odgórnej stymulacji gospodarki.
Z zasady ustawiamy się przeciw zdaniu większości i byliśmy zwolennikami „zrzucania pieniędzy z helikopterów” jeszcze w czasach, gdy było to powszechnie krytykowane.
Mechanizm ten nie może być jednak nadużywany, a to od lat ma miejsce.
Długotrwały sztucznie napędzany wzrost konsumpcji daje jedynie pozorne efekty i złudzenie rozwijającej się gospodarki.
Trzeba w tym miejscu wtrącić, iż USA wyłamuje się z opisywanych tu schematów i rację miał jeden z szefów FED-u mówiąc, iż „Stany Zjednoczone nie mogą zbankrutować”, więc mogą sobie drukować dolarów ile chcą. „Zielony” jako waluta światowa oraz najsilniejsza armia świata stanowią gwarancję utrzymania dominacji.
Coś się jednak i w tej kwestii zmieniło, czego dowodzą niemal rozpaczliwe poczynania Donalda Trumpa, by powstrzymać zachodzące zmiany.
Cytat o bankructwie Stanów Zjednoczonych należy, zdaje się, zmodyfikować.
Jest możliwe dojście do krawędzi największej gospodarki globu, ale wówczas nastąpi reset.
Nie będzie on dla świata przyjemny.
…
Co mnożna zrobić?
Czy nie przyniosłoby lepszych efektów nie rozdrabnianie środków, tylko skierowanie ich na wielkie, strategicznie ważne dla kraju projekty, jak np. CPK (ot, aktualny przykład), albo np. rozwój przemysłu farmaceutycznego?
Konieczna byłaby maksymalna jawność wszystkich aspektów takiej inwestycji, gdyż aż się prosi o nadużycia.
Jeśli by jednak pilnować, by przetargi były uczciwie organizowane, nie wykluczające polskich przedsiębiorców, to korzyści byłyby oczywiste.
Polscy podwykonawcy byliby tu kluczowi.
Firmy realizowałyby konkretne zamówienia, wykonywałyby konkretną pracę i wypracowywały konkretny zysk dla siebie. Szanowałyby go przy tym, gdyż to nie byłyby „pieniądze z helikoptera” i raczej nie poszłyby na jachty itp. tylko na faktyczny rozwój działalności.
Dla zasady zaznaczamy, iż mamy świadomość nierealności powyższej wizji ze względów formalnych, więc prosimy się nie wymądrzać.
…
Europa w najlepsze uprawia konsumpcję za pożyczone pieniądze. Chwilówka na europejską skalę.
Unijni przywódcy niemal co dzień mają usta pełne frazesów na temat ratowania przyszłych pokoleń poprzez niszczącą przemysł politykę „ekologiczną”.
Zakładając, iż mają rację, to przy kontynuacji obecnej linii polityki gospodarczej, przyszłe pokolenia, w nieskażonym otoczeniu umrą z głodu (ewentualnie będą w fabryce chińczyka zasuwać).
Nie sądziliśmy, iż napiszemy kiedyś, iż warto mieć na zapleczu scenariusz wyjścia z Unii, nawet jeśli wydaje się to niemożliwe.
Jeśli któraś władza by spróbowała, ryzykowałaby przegranie wyborów, bo czy da się je obecnie wygrać głosząc hasło „zaciskania pasa”.