Prezydentura Andrzeja Dudy przejdzie do historii jako przejściowa.
Brakowało troszkę majestatu.
Swego czasu, bodajże w „Newsweeku” Pani Pawlicka przeprowadziła wywiad z ojcem byłego Prezydenta.
Pani redaktorka, jak to pani redaktorka… próbowała tego i owego ale szyk i klasa Dudy seniora utrzymały rozmowę na poziomie.
Naszła nas wówczas refleksja, iż to nie ten Duda został prezydentem.
Wiadomo jednak, że by wygrać elekcję bycie mądrym nie wystarczy i młodość oraz luz podczas spotkań z wyborcami to były niekwestionowane atuty.
Dlaczego prezydentura przejściowa?
W minionym dziesięcioleciu nie miała miejsca żadna radykalna zmiana systemowa.
Niewątpliwie na plus prezydenta zapisze się postawa wobec Ukrainy i jeśli nasi wschodni sąsiedzi nie raczą o tym zapomnieć, to jest tu ogromne pole dla działalności Andrzeja Dudy podczas nowego etapu życia.
Nieporozumieniem były, naszym zdaniem, pytania referendalne zaproponowane przez Głowę Państwa. Wiadomo, iż był to element ówczesnej gry politycznej ale, mimo wszystko, mogły mieć one jakiś praktyczny sens. Niestety nie miały.
Elekcja Pana Nawrockiego będzie, jak się wydaje, skondensowanym napojem energetycznym dla rodzimej sceny politycznej, w sytuacji w której elektorat bardzo się wyedukował i już nie pozwala sobie wciskać każdej głupoty.
Kierunek zmian wydaje się oczywisty, gdyż niełatwo jest wyobrazić sobie coś, co uniemożliwi wygranie kolejnych wyborów parlamentarnych przez PiS i Konfederację.
To rząd rządzi. Pomijając jakieś extremalne przypadki, cokolwiek się złego stanie przez najbliższe dwa lata, będzie szło na jego konto.
Większość ludzi jest już tak świadomymi politycznie, iż nie dadzą sobie wmówić, sięgnijmy po bieżącą sprawę, że Prezydent Nawrocki nie chce dalszego mrożenia cen energii (veto z powodu wiatraków).
Jeżeli koalicja rządząca będzie powtarzać manewr z celowym łączeniem projektów, o których wiadomo, iż Głowa Państwa nie może ich w całości zaakceptować, z czasem zwróci się to przeciw niej.
…
Powszechną jest opinia, iż do Pałacu prezydenckiego trafił twardziel.
Z pewnością nikt heheszków się nie spodziewa.
Konkrety i twarda postawa.
Prawdę mówiąc chyba pierwszy raz w historii RP zdarzyło się, iż ktoś przejmując władzę w Polsce, niezależnie którą, ma faktycznie szufladę pełną ustaw.
Nie minęły jeszcze cztery dni od zaprzysiężenia, a Pan Nawrocki już zaproponował kilka.
…
Wszystkie komentarze dotyczące wystąpień nowego Prezydenta po objęciu urzędu podkreślają, jakich ogromnych postępów dokonał.
Oczywiście, im bardziej radykalni przeciwnicy prawicy, tym gorzej oceniają zawartość merytoryczną przemówień, jednak styl wypowiedzi, w porównaniu do początków kampanii, budzi podziw.
Nam coś cały czas nie pasuje.
Pan Prezydent ma po prostu specyficzną wymowę, coś czego zapewne nie da się skorygować.
Z drugiej strony my słuchamy, nie oglądamy, więc możliwe, iż mowa ciała rozbraja niedoskonałości dykcji.
Za to merytorycznie… świetnie. I z głowy, co zawsze dowodzi, jak poważnie człowiek traktuje swoje stanowisko.
Słuchaliśmy sobie jak zwykle coś dłubiąc, aż pojawił się wątek historycznych przywódców różnych stronnictw politycznych. Ależ to było dobre.
Najciekawsze, iż w tym momencie nieco irytujący sposób wymowy jakby zniknął i nie wiemy, czy to efekt subiektywny, czy obiektywny.
Prezydent mówił bowiem o materii, na której bezdyskusyjnie się zna jako historyk. Oczywiście i to musiało zostać przećwiczone ale pewnie nie wymagało więcej niż zapisanie punktu w rodzaju: „Mówię o historycznych autorytetach poszczególnych stronnictw, przytaczając ich jednoczące wypowiedzi.”
…
Antypisowscy recenzenci prezydentury Dudy jak zwykle pogrążyli się w odmętach żenady.
Oczywistym jest, iż ich opinie są krytyczne. Nie sposób było się czegoś innego spodziewać.
Problemem jest to, iż u podstaw tych ocen znajduje się twierdzenie: „PREZYDENT NIE ROBIŁ TEGO, CZEGO OD NIEGO OCZEKIWAŁEM/AM”.
A niby dlaczego miał robić coś, czego oczekiwali ludzie, którzy na niego nie głosowali?
Najprostszy przykład: jak człowiek o prawicowych fundamentach, praktykujący katolik, który zdobył urząd odwołując się do tzw. tradycyjnych wartości miałby nagle zacząć popierać aborcję.
Oczekiwanie czegoś takiego świadczy o głupocie prezentujących tego typu oczekiwanie.
Zdaje się sam Prezydent Duda wyjaśnił to swego czasu podczas któregoś z wystąpień.
Nie ma czegoś takiego, jak „Prezydent wszystkich Polaków”.
Wybory powszechne, przy duopolu naszej obecnej sceny politycznej wymuszają wyraźną polaryzację, gdyż sprzyja ona mobilizacji elektoratu.
Stany Zjednoczone są tu najlepszym przykładem ale przecież u nas ma miejsce identyczny proces.
Jest to odwrócenie tendencji, która przed kilku laty wydawała się regułą.
W sytuacji duopolu partyjnego wydawało się, iż konkurencyjne ugrupowania będą przesuwać się w stronę środka, by tam rywalizować o decydujących wyborców.
Jako przykład podawano właśnie system w USA i Wielkiej Brytanii.
To co się obecnie dzieje, to odwrócenie tego trendu.
Wydaje się, iż najbardziej przyczyniły się do tego środowiska „postępowe” propagując swoje dziwne ideologie, a ostatecznie przeważyła kwestia migracji.
Wymaganie od Prezydenta, na którego się nie głosowało z powodu jego poglądów, by wbrew nim postępował, jest głupotą. Po prostu.
Inna sprawa, iż Głowa Państwa jest „Prezydentem całej Polski”. To nie to samo, co „wszystkich Polaków”.
On reprezentuje nasz kraj i dlatego należy się mu szacunek, niezależnie co sądzimy o człowieku ów urząd piastującym.
Szacunek dla urzędu.
Jest to bardzo ważne. Załóżmy, iż na tereny Rzeczypospolitej wkraczają obce wojska, a nasi zachodni sąsiedzi czekają, jak to mają w zwyczaju, na rozwój sytuacji.
W obliczu postępów wrogich armii, jeden z dwojga, Premier bądź Prezydent, powinien znaleźć schronienie w którymś z sojuszniczych państw.
W sytuacji upadku państwa, „emigrant” byłby gwarancją jego ciągłości zwłaszcza w sytuacji zajęcia kraju, gdy okupant powoła przychylne sobie władze.
Prezydent lepiej nadaje się do tej roli niż Premier, choćby z uwagi na szerszy mandat społeczny.