Odkąd trwa nieformalna kampania wyborcza, FB wrzuca nam reklamówki różnych partii politycznych. Formalne i nieformalne.
Pisaliśmy już o facebookowej twórczości opozycyjnego fanklubu i zamieściliśmy memy z należących do nich profili. Najgorsze wulgaryzmy nie wystarczą by opisać ten rynsztok.
Rzucili się dziwni ludzie, nazywający siebie dziennikarzami, na słowa J.Kaczyńskiego o „ryżym”.
Nie podoba nam się to, nie powinien szef PiS dawać buractwu pretekstów do oskarżania go o agresję.
Rzecz w tym, że ci pseudodziennikarze nie dostrzegają nienawiści płynącej z tuskowej strony, na długo zanim pojawiły się w PiS jednostki dostosowujące się do platformianego poziomu, hołubionego przez Newsweeki, TVNy i znaczną część TOKU.
Bardzo wystrzegamy się używania słowa pogarda w kontekście człowieka, precyzyjnie więc stwierdzamy, iż to wykonywana przez was praca zasługuje na pogardę.
Ci intelektualni „tytani” wielokrotnie krytykowali wypowiedzi Kaczyńskiego na różne tematy, wyśmiewając go, by po cichutku wygumkować temat, gdy nawet do ich rozumków docierało, że intelektualnie szef PiS wyprzedza ich o lata świetlne. Wiele przykładów tego typu przez ostatnie lata się nazbierało. Najbardziej chyba neutralny to kwestia odszkodowań wojennych. Po początkowych heheszkach, cała opozycja, zarówno ta polityczna jak i medialna, stanęła po stronie reparacji.
Jesteście żałośni.
Wrzuca nam FB ostatnio posty tego typu:

„Rzecz”, „bezużyteczna”… Co można, a nawet należy zrobić z bezużyteczną rzeczą?
To jest narracja, którą Donald Tusk napędza od chwili powrotu.
Można powiedzieć, że J.Kaczyński jest sam sobie winien. Ok. Będąc w polityce, trzeba mieć twardą skórę.
Wtedy jednak wyskakuje nam mem z tego samego profilu.
Dzięki niemu staliśmy się kibicami Konfederacji.
Ocenzurowaliśmy twarz tej Pani. Jest do wygooglowanie, zresztą zrobiliśmy to, by upewnić się, że jest to właściwa osoba. Jakoś nie potrafimy tego puścić tak, jak to oglądamy, a tekst musi pozostać niezmieniony.

Mamy marzenie. Konfederacja sprytnie rozgrywa najbliższą kadencję parlamentu, dzięki czemu w następnej jest na tyle silna, że Pan Bosak zostaje ministrem sprawiedliwości.
Znajduje autora tego „dzieła” i w świetle kamer zadaje mu pytanie, dlaczego coś takiego stworzył.
Tylko tyle.
Normalna rodzina. Dzieci. Te dzieci pójdą kiedyś do szkoły. W internecie nic nie ginie…
Niełatwo znaleźć słowa opisujące takich ludzi, jak twórca tego mema. Grube, brutalne, nasączone emocjami słowo, które przychodzi nam do głowy, obrażałoby matkę tego człowieka, a może ona chciała wychować porządnego człowieka.
Dlaczego tak wam przeszkadza normalna rodzina?
„Mielą” postępowe media „sprawę Pani Joanny” i pewne jest, że przed wyborami sprawa będzie „grzana”. Ciekawe, czy jeśli Pani Joannie nie uda się załapać na jakąś listę wyborczą, ewentualnie opozycja nie wygra i nie zapewni jej jakiegoś stołka, to czy nie zostanie porzucona przez „koleżanki”?
…
Teraz będzie „nisko” ale czy nieprawdziwie.
Rozmawiając z Panią Doktor Pani Joanna stwierdziła, iż (cyt. z pamięci) „dokonała rzeczy strasznej” (aborcji). Jak to interpretować?
Wiemy jedno. Gdyby jej partnerem był taki „Bosak”, nie musiałoby dojść do tej „tragedii”. Gdyby ten potencjalny „Bosak” był liberalny w kwestii aborcji, to by jej pomógł przez to przejść i byłby przy niej, gdy brała tabletki.
Skoro obydwie opcje nie miały miejsca, kim był „ojciec”. Czy nie stanowił realizacji tego modelu życia, tak promowanego w tych mediach, których głupotę na tej stronie piętnujemy.
Związek musi się na czymś opierać, na czymś więcej niż… w sumie nie wiadomo na czym się opierać mają te Newsweekowe, TOK FM-owe i TVN-ove związki.
Początek… to wiadomo. „Fajną masz fotkę na Tinderze, choć na bzykanko”. Co dalej? Atrakcyjność sexualna, po krótszym bądź dłuższym etapie lawiny uczuć, spada.
Skoro nie wspólnota, nie wartości, nie tradycja, nie odpowiedzialność za dzieci, gdy się pojawią, to co ma łączyć? Ach. To mityczne partnerstwo zapewne. Czyli umowa, którą wszak można zerwać, gdy interesy partnerów źle idą.
W nagłówkach wspominanych powyżej mediów powinien być dopisek.
„Bzyknij, przerwij, zapomnij.”
Jak widać, Pani Joannie nie było łatwo zapomnieć.
I ostatnia sprawa. Drogie media. Promujecie „rĘcami i nogami” aborcję.
Nie czujecie dysonansu płacząc nad malejącą dzietnością?
Jakieś to dziwne.
ps.
Niech będzie, że spadamy jeszcze niżej ale naszła nas pewna reflexia.
W wymienianych tu mediach intensywnie promuje się, nie oparte na biologii związki. Podkreślamy, iż nic przeciwko takowym związkom nie mamy. To prywatna sprawa każdego człowieka, niemniej teraz dostrzegamy głębszy sens intensywnej promocji.
Nie ma ciąży, nie ma aborcji, nie ma problemu (cyt. „tragedii”).
Nie będą grzali sprawy „Pani Joanny”.
Wypowiedzi tej kobiety potwierdzają tylko, że nie kontroluje ona rzeczywistości. Kto zagwarantuje, że nie targnie się na żcyie dla efektu? Oczywiście tvny i itp. będą gadać o zaszczuciu.