Na początek zapraszamy do odsłuchania relacji z proroczego przemówienia Prezydenta A.Dudy odnośnie Rosji, z 1 września 2019 r. oraz przedziwnej wypowiedzi Pana M.Stasińskiego z Gazety Wyborczej. Szczęście Ukrainy, że takich Stasińskich tam najwyraźniej nie mają. Dzięki temu Ukraińcy wiedzą o co walczą.(1)
Odpowiedź na pytanie, dlaczego W.Putin zdecydował się na wojnę z Ukrainą, jest oczywista.
Lata 90-e to w pamięci większości żyjących wówczas Rosjan czas upadku. Wymiernym wskaźnikiem tego jest stosunek społeczeństwa pamiętającego tamte lata do hołubionego na Zachodzie M.Gorbaczowa.
Rosja utraciła mocarstwową pozycję, a zapaść gospodarki i erupcja przestępczości zorganizowanej przekraczały to, czego doświadczyliśmy w Polsce po przełomie 1989 r.
Rządy Putina to dla wielu Rosjan cezura. Środki ze sprzedaży zyskujących na wartości surowców przekierował on w części na konsumpcję i regularne wypłacanie emerytur i pensji w sferze budżetowej. Pojawiła się stabilność. To fakt nie do przecenienia.
Do zaspokojenia tych „przyziemnych” potrzeb nowy „car” dorzucił dumę narodową. Nawiązując do czasów ZSRR, a w jeszcze większym stopniu do carskiej Rosji, skupił wokół siebie emocje ludzi przekonanych o krzywdzie wyrządzonej „mateczce Rosji”.
Jakie faktyczne ma poparcie Putin w społeczeństwie rosyjskim? Sondaże w ostatnich latach wskazywały, iż jego popularność maleje. Jeśli jednak przyjrzeć się dokładniej, to nie ma on konkurencji. Pomiędzy nim, a pierwszym potencjalnym rywalem jest przepaść. Najbliżsi zaś konkurenci, to bynajmniej nie nazwiska znanych na Zachodzie opozycjonistów.
Dlaczego atak nastąpił teraz?
Niewykluczone, iż Putinowi kończy się po prostu czas. Z oczywistych względów nie mamy informacji o jego zdrowiu, a ma on już 70 lat.
Czego może chcieć satrapa, który ma wszystko?
Zasłużyć na przydomek „Wielki”.
Twórca potęgi carskiej Rosji, Piotr I, poświęcił życie tysięcy ludzi reformując państwo. O tych ofiarach wspomina się tylko na marginesie, gdy wychwala się „geniusz” wielkiego władcy.
Nawet na okrucieństwa Iwana IV Groźnego, a był to sadyzm w czystej postaci, wielu historyków znajduje uzasadnienia w sferze politycznej.
Jeśli Putin podporządkuje Rosji Ukrainę, większości Rosjan nie będzie obchodziło, że dokonało się to kosztem ukraińskich istnień.
Możliwe więc, iż Putin świadom faktu, iż zostało mu niewiele lat życia, chce wykorzystać pozostały mu czas.
Prawdopodobnie oczekiwał, iż zanim Zachód zareaguje, w Kijowie zainstalują się już nowe władze. Trwająca pandemia, uzależnienie energetyczne od Rosji oraz różne spory zarówno pomiędzy państwami (Francja – W.Brytania), jak i wewnątrz nich (USA) mogły spowodować, iż Zachód nie zdąży się zmobilizować na czas.
Poprzedzająca agresję konferencja w Monachium, ze względu na wybrane miejsce, przywoływała nie najlepsze analogie historyczne.
Początkowo wydawało się, iż Putin niewiele się pomylił. Filar Unii, czyli Niemcy, rozpoczęły kluczenie, a odsądzana od „czci i wiary”, za wystąpienie z Unii Europejskiej, Wielka Brytania jeszcze przed wybuchem walk udzieliła pomocy.
Co zrobili niektórzy z naszych rodzimych, opozycyjnych „expertów” i „komentatorów”?
Pojawiły się opinie dyskredytujące znaczenie brytyjskich posunięć. Tak jest wielka miłość niektórych komentatorów i „expertów” naszego piekiełka społeczno-politycznego do Niemiec. Trzeba zdyskredytować niefajnych już Brytyjczyków skoro Niemcy nic nie robią.
Jakaś „geniuszka” w TOK FM broniła dostawy hełmów!
Niemcy czekali trzy dni! Gdyby Ukraina upadła wcześniej, byłoby po sprawie. Presja okazała się jednak zbyt wielka.
Państwa mają swoje interesy i ich bronią. Zwłaszcza państwa demokratyczne, gdzie władza jest zależna od wyborców. Polska jest chyba ewenementem w tej kwestii, gdyż mamy całe tabuny „autorytetów”, „expertów”, którzy swoje główne zadanie upatrują w osłabieniu suwerenności Polski.
Zapewne niektórzy z nich szczerze wierzą, iż interes Polski znajduje się w podporządkowaniu innym państwom, jednak to fikcja. W kryzysowej sytuacji tamtejsze władze w pierwszym rzędzie będą bowiem dbały o interes swojego elektoratu.
Mistrzem w dbałości o swoje interesy zawsze były Niemcy i w oczywisty sposób „karmili” oni zaszczytami grających dla nich Polaków.
Żeby sprawa była jasna. Nie mamy pretensji do Niemiec. Mamy pretensje do Polaków, którzy faktycznie działali i działają w celu osłabienia zdolności obronnych swojej ojczyzny.
Hipotetycznie. Gdyby ośrodek decyzyjny o granicach Polski znajdował się gdzieś na Zachodzie, a nie w Warszawie, sądzicie Państwo, że ziemie wschodniej Polski nie stałyby się kwestią przetargową przeznaczoną do poświęcenia „w imię pokoju”.
Polski rząd w Warszawie jest gwarancją polskiej suwerenności, podobnie jak W.Zełenski w Kijowie jest gwarancją nienaruszalności Ukraińskich granic.
Jaką więc mamy obecnie sytuację?
Atak trwa. Dysproporcja sił jest ogromna i odwaga walczących Ukraińców nie do końca tłumaczy wolne tempo ofensywy.
Gdyby Putin chciał, to zwykłe, niekierowane rakiety rosyjskiej artylerii zalałyby broniące się miasta deszczem żelaza, na kształt nalotów dywanowych z czasów II Wojny Światowej.
Przywódca Rosji nie chce tego i dopóki nie znajdzie się w sytuacji absolutnej desperacji nie dopuści do tego. Ukraina ma być zajęta, nie zdobyta. To nie ma być zemsta jak na nazistowskiej III Rzeszy, tylko zgodnie z nawoływaniem propagandy „wyzwolenie” bratniego narodu.
Przeciągające się walki i ginący bohaterowie ukraińskiej armii umacniają poczucie odrębności narodowej Ukrainy w najskuteczniejszy, bo opłacony daniną krwi sposób.
Słuchamy właśnie Gazety Wyborczej w eterze, czyli radia TOK FM. I cóż… słychać wypowiedzi Ukraińców wracających do kraju bronić jego niepodległości.
Dlaczego oni wracają?
We wspomnianej gazecie i rozgłośni nie usłyszymy tego słowa: nacjonalizm. Zdarzało się nam rozmawiać z wieloma Ukraińcami w ostatnich latach i niektórzy wprost nam się przyznawali, że są nacjonalistami. U innych zaobserwowaliśmy powitanie/pożegnanie „Sława Ukrajini!”. To ich jednoznacznie definiowało.
I to oni wracają bronić swojego państwa. Nacjonaliści.
Czy wyciągną nasi rodzimi „geniusze” jakieś wnioski. To naśmiewanie się z edukacji patriotycznej, z kultu ludzi, którzy ryzykowali życiem dla obrony Polski, z parad wojskowych, które rodzą entuzjazm do sił zbrojnych.
Przypominamy i będziemy przypominać, jak nasze „autorytety” podśmiewały się pogardliwie z parad polskiego wojska z okazji Bitwy Warszawskiej czy Święta Niepodległości. Upamiętniona niedawno nazwą skweru w Krakowie Pani Paradowska nadawała ton innym komentatorom, którzy zaślepieni nienawiścią do PiS przedkładali ją nad interes państwa polskiego.
Musi być „Duch w narodzie”.
Od kilku lat trwa nagonka na Trylogię H.Sienkiewicz.
Szkoda słów na tych „geniuszy”, którzy nie rozumieją, że by walczyć skutecznie, trzeba wierzyć w jakąś sprawę.
Nowoczesna broń to tylko element skutecznej walki. Muszą być ludzie i Ukraina to pokazuje.
Pokazał to też Afganistan. Armia Afgańska, dobrze wyposażona, „wyszkolona” przez instruktorów amerykańskich, poddała się bez walki.
Ci ludzie po prostu nie czuli, że jest o co walczyć. Byli w armii bo dostawali żołd, a spokojną służbę zapewniało amerykańskie lotnictwo.
Gdy zostali sami, po prostu nie czuli powodu, dla którego mieliby ryzykować własnym życiem.
Państwo, wspólnota, historia, dziedzictwo? Nic. Więc o co walczyć?
Spotkaliśmy w minionych latach wielu Polaków, którzy nam wprost mówili, że gdyby ktoś napadł na Polskę to by się spakowali i wyjechali.
Ot, III RP, której obronność budowano na sojuszu z Zachodem, wyśmiewając patriotyczne inicjatywy. Tylko, jak pokazują teraz Ukraińcy, trzeba przetrwać pierwszy napór wroga. Jak działają gwarancje Zachodu przekonaliśmy się w przeszłości. Z tego względu postawa Brytyjczyków przynosi im chlubę i pokazuje, że jednak nie przyjęli polityki izolacji. Republiki bałtyckie poszły w ślad wyspiarzy. Oni bardziej niż inni nie mają wyboru.
Cały świat mógł za to zobaczyć, jak państwo-filar UE, gra na czas.
Obudził się Pan D.Tusk. Obudził się Pan R.Sikorski. Dzień dobry.
Trzy dni kluczenia i mówienia by nic nie powiedzieć! Trzy dni trwało, nim włączyły się Niemcy do organizowania sankcji i jest oczywiste, iż to rezultat presji międzynarodowej i przedłużających się walk.
Putin nie chce zmienić Ukrainy w spaloną ziemię. Liczył zapewne na przejście części społeczeństwa na swoją stronę. Tymczasem masowe bombardowanie miast utwardzałoby ludność w oporze. Z drugiej strony, przedłużające się walki również mobilizują społeczeństwo.
Dominujący jest czynnik ludzki. Stoją naprzeciw siebie ludzie, a walki w środowisku miejskim powodują, że mniej o sukcesie decyduje ciężki sprzęt, a bardziej determinacja walczących.
Każdy jeden cywil zabity podczas walk, obciąża konto agresora.
Przekazanie przez republiki bałtyckie i W.Brytanię ręcznych wyrzutni jest nie do przecenienia. Przyjęty przez Rosję model działań wymusza użycie helikopterów i lżejszych pojazdów. W tej sytuacji pojedynczy żołnierz wyposażony w wyrzutnię, może wyeliminować wielu przeciwników i wartościowy sprzęt.
Informacje o rosyjskich stratach w pojazdach i śmigłowcach zdają się potwierdzać skuteczność tej taktyki. Zastanawiają jednak informacje o strąconych samolotach. O ile zestrzelenie transportowych maszyn na niższym pułapie nie dziwi, to jeśli prawdziwe są informacje o zestrzelonych nowoczesnych samolotach bojowych, to dowodzi to aktywnego wsparcia technicznego zapewne Stanów Zjednoczonych. Fakt, iż obrona przeciwlotnicza Ukrainy jest zdolna do zestrzelenia nowoczesnych maszyn Rosji, musi dać do myślenia ich dowództwu.
Przy zaostrzającej się postawie Zachodu, dopóki istnieje otwarta droga do granic, będą szły dostawy broni ręcznej, artykułów medycznych czy żywności. Jeśli Putin nie zdecyduje się na wojnę totalną, otaczanie miast w celu zagłodzenia jest bez sensu.
Putin nie oszalał, jak starali się dowodzić różni „experci”. Jednak jeśli walki będą się przedłużać, oszaleć może.
Każdy dzień walk osłabia jego pozycję nie tylko na arenie międzynarodowej ale i wewnątrz. W konsekwencji realny staje się zamach stanu. W tej chwili prawdopodobnie na szczytach rosyjskiej władzy każdy waży swoje słowa, zastanawiając się, komu można zaufać.
Kwestią czasu będą jednak, w sytuacji trwającego konfliktu, rozmowy poddające w wątpliwość posunięcia Putina, których konkluzją musi być potencjalny zamach stanu.
Świadom tego Putin, może „oszaleć” co będzie oznaczało „zalanie żelazem” miast Ukrainy. „Spali” go to na arenie międzynarodowym ale dzięki temu może utrzymać władzę.
Jest ktoś, komu zależy na przedłużaniu konfliktu. To Chiny.
Każdy kolejny dzień walk i związany z nimi konflikt Rosji z Zachodem, to sukces Chin i Państwo Środka zrobi wszystko co niezbędne, oczywiście drogami nieoficjalnymi, by przedłużyć konflikt. W praktyce sprowadzi się to do wspierania Rosji możliwie niejawnymi drogami.
Wydaje się, że nawet jeśli Rosja osiągnie militarny sukces, to politycznie przegrała już teraz. Świat uznał ją za agresora i jedyny liczący się kraj, który nie będzie widział problemu we współpracy na każdym polu to właśnie Chiny.
To oznacza zależność, ponieważ przed Państwem Środka większość „światowych salonów” pozostaje otwarta.
Konflikt ujawnił fatalny stan wywiadów państw Europy zachodniej.
Tymczasem, z dzisiejszej perspektywy, przygrywką do inwazji wydaje się już opróżnienie w zeszłym roku, przez rosyjskich dostawców gazu, magazynów tego paliwa w Niemczech.
Trzeba więc podkreślić, że Stany Zjednoczone jednak nie przestały być żandarmem światowym i ich służby wypełniają swoją rolę. Wszystko wskazuje na to, że kilkukrotne podawanie przez administrację USA wręcz godziny ataku , doprowadzało do przekładania daty faktycznej agresji.
Zastanawia wygląd pojmanych rosyjskich żołnierzy. Młode chłopaki, niezbyt rozgarnięte, wyglądające jakby ich dobrano pod tym kątem, by w ojczyźnie nikt ich nie żałował.
To nielogiczne. Skuteczność Specnazu nie jest mitem. Gdzie więc są rosyjscy specjalsi, skoro przyjęta przez Rosję strategia zakładała zapewne maksymalną precyzję uderzenia, bez strat w ludności cywilnej. Wygląda to jakby rosyjska generalicja(?) wprowadziła Putina w błąd odnośnie zajęcia tanim kosztem Ukrainy.
I jeszcze rozbicie czeczeńskiego oddziału wspierającego agresję. To musi budzić szacunek. Czeczeńcy praktycznie „rodzą się” z bronią, a fakt… cóż… pewnego oddalenia cywilizacyjnego od Zachodu sprzyja bezwzględności i skuteczności. I zostali rozbici. Szacunek.
Przypisy:
1.Nagranie z 2.09.2019 r. Poranna audycja TOK FM. Materiał został przycięty by zmniejszyć objętość pliku. Zachęcamy do odsłuchania całości.
https://www.onet.pl/biznes/businessinsider/potezne-korzysci-chin-z-wojny-w-ukrainie-przejma-czesc-rosyjskiej-gospodarki-po/z75tlze,211f4564