Myliliśmy się. Tak! Czas to przyznać.
Gorąco wspieraliśmy starania Donalda Trumpa w celu zakończenia wojny na Ukrainie.
Prezydent dwoił się i troił, próbował różnych rzeczy, nie rezygnował i gdy jedna rzecz nie wychodziła, natychmiast próbował innej.
Stosuje metodę kija i marchewki, mądrze mając w pamięci, by nie przekroczyć czerwonej linii, zza której nie można się wycofać.
Stąd zastraszanie państw jak Indie, które mimo swej potęgi nie stanowią zagrożenia dla istnienia cywilizacji globalnie. Równocześnie próby podbijania ego Putina, z czym mieliśmy do czynienia podczas przywitania przywódcy Rosji na Alasce.
Efekty, jak wiemy, są różne, jednak ten człowiek próbuje powstrzymać rozlew krwi, śmierć na linii frontu ale i zbrodnie na jego zapleczu, mordy i gwałty na cywilach.
Na antenach TOK FM, TVN 24 oraz łamach „Polityki” i „Newsweeka” krytykuje się działania Prezydenta USA, niestety w typowy dla większości pracujących tam ludzi sposób. Merytoryczną konfrontację argumentów, z uwzględnieniem geopolitycznych realiów, wypiera narracja w rodzaju: Trump to głupek.
Człowiek, który całe życie jest „na fali”. Ktoś kto rozpracował system i który mimo globalnie atakującego go hejtu dwukrotnie został Prezydentem największej potęgo światowej ma być idiotą?
Niemniej w świetle ostatnich wydarzeń wypada wymienionym mediom przyznać rację, iż wojna na wschodzie ma trwać, a ludzie ginąć.
Skąd nasza wolta?
Czy potrafi ktoś z Państwa wskazać kraj, który kiedykolwiek zrobił coś takiego dla swojego sąsiada, co Rzeczypospolita uczyniła dla Ukrainy?
Przecież w obliczu konfliktu za granicą blokuje się przejścia, pragnąc uniknąć niekontrolowanego zalewu wojennymi uchodźcami.
Polska granicę otworzyła, a co więcej, przyznała przybyszom przywileje dostępne dotychczas tylko dla własnych obywateli.
Wydawało się, iż czegoś takiego nie da się zignorować i poczucie wdzięczności względem zachodniego sąsiada, stanie się czymś trwałym w świadomości Ukraińców.
Źle się wydawało.
Nie udało się przełamać pewnej fundamentalnej prawdy geopolitycznej.
Nie można względem sąsiada mieć poczucia winy bądź wdzięczności.
Z tego właśnie powodu w Niemczech nie ma powszechnej świadomości zbrodni dokonywanych na Polakach i z tego właśnie powodu, w mainstreamowych mediach na Ukrainie głoszone są antypolskie hasła.
Władze Ukrainy wręcz ostentacyjnie marginalizują znaczenie Polski, wykluczając naszych przedstawicieli z grona decydentów.
Przyjmuje to wymiar zarówno praktyczny, jak i symboliczny, w postaci ostentacyjnej gloryfikacji banderowców, czy słów ukraińskiego historyka pod adresem S.Menzena, w kontekście zamachu na B.Pierackiego.
Oczywiście rozumiemy, iż ryzykujący co dzień życiem na froncie żołnierze ukraińscy muszą mieć poczucie wyższego celu, jednak władze Ukrainy nie czynią żadnych starań, by w komunikacji skierowanej na Zachód tonować przekaz.
W tym kontekście jak zwykle zadziwiają nas ludzie pracujący we wspomnianych powyżej mediach, którzy są w stanie zaakceptować każdy nacjonalizm, byle nie polski.
Wróćmy do tematu.
Chwilę po wybuchu wojny napisaliśmy text, w którym dowodzimy, iż niezależnie jak się potoczą losy konfliktu, zwycięzca jest oczywisty. Wojnę wygrają Chiny.
W chwili obecnej jest już wiadomo, kto wojnę przegrał.
Polska.
Jeśli dojdzie do zakończenia walk za naszą wschodnią granicą, Polska będzie ostatnim krajem, który otrzyma tam kontrakty.
(Ewentualnie JSW skorzysta, jeśli cena ich węgla będzie konkurencyjna dla odkrywek w innych częściach świata, skąd trzeba będzie doliczyć transport).
To się geopolitycznie nie będzie kalkulowało.
Z powodów przytoczonych nieco wcześniej, idealnym inwestorem będą Niemcy.
Po prostu zawsze najlepiej robić interesy z sąsiadem sąsiada. Poczucie wdzięczności, tego faktu, iż coś jesteśmy winni graniczącemu z nami krajowi osłabia potencjał polityki zagranicznej, która z oczywistych względów nastawiona jest na osiągnięcie jak najsilniejszej pozycji względem innych państw.
Przypuszczamy, iż nieprzychylne działania Ukrainy nie ograniczą się do sfery gospodarczej i również na arenie międzynarodowej dyplomacja Ukrainy będzie dyskredytowała pozycję Rzeczypospolitej.
To będzie po prostu w ich interesie.
W tej sytuacji jeszcze raz przypomnijmy, iż niestety wypada wspierać stanowisko TOK FM, TVN 24, „Polityki” i „Newsweeka” mówiące, iż na Ukrainie mają być kontynuowane mordy i gwałty.
Trwający konflikt zbrojny wymusza na władzach skupienie się na kwestii przetrwania, z oczywistych względów. Rzeczy naprawdę dla nas niefajne zaczną się, gdy walki zostaną przerwane.
Jest jeszcze jeden aspekt, na drugim końcu skali względem tego, co opisujemy powyżej.
W aspekcie czysto ludzkim.
W odróżnieniu od „Merkelowej” migracji, większość przybyszów z Ukrainy to kobiety i dzieci.
Poczucie bezpieczeństwa jest jedną z fundamentalnych potrzeb człowieka i nie jest niczym dziwnym, iż wiele spośród ukraińskich kobiet zawarło związki z polskimi, niemieckimi itp. mężczyznami.
To po prostu zabezpieczenie siebie i dzieci. Najnormalniejsza rzecz na świecie.
Chyba nie ma nikogo, kto nie znałby takich przypadków.
Co jednak w sytuacji, gdy mąż takiej kobiety tkwi na linii frontu, broniąc ojczyzny w imię m.in. zapewnienia przyszłości swoim dzieciom.
Mężczyźni to niewątpliwie głupsza część społeczeństwa i czymś powszechnym jest wmawianie sobie, iż „kocha i czeka”.
Tak więc załóżmy, iż wojna się kończy i w progu mieszkania, w którym mieszka ukraińska żona z polskim partnerem, staje jej ukraiński mąż.
Człowiek, który od kilku lat oglądał poszarpane ciała, ścierał z siebie krew przyjaciół i znosił frontowe życie wierząc, iż po coś to robi.
W zasadzie powinien sobie podać łapkę z polskim kolegą, który zaopiekował się jego dzieckiem, jakoś nam się jednak nie wydaje.
Cóż więc robić?
W interesie Polski jest nadal bycie hubem pośredniczącym w przekazywaniu broni na Ukrainę.
Nie swoją oczywiście. Daliśmy ile można było, czas zadbać o samych siebie.
Ograniczenie finansowania różnych „ukraińskich” potrzeb również jest uzasadnione w sytuacji, gdy za okazywaną pomoc, nasz sąsiad „pluje” w polską twarz.
Czy naprawdę tych Starlinków nie jest w stanie sfinansować któryś z tak przecież licznych ukraińskich miliarderów?
W sytuacji zagrożenia istnienia państwa, władza ma pełne prawo wprowadzić nadzwyczajną daninę zwłaszcza na tych, którzy jej specjalnie nie odczują.
Na zakończenie pragniemy przypomnieć, iż do napisania tego textu skłoniła nas postawa „TOK FM”, „TVN 24”, „Polityki” i „Newsweeka”, którzy konsekwentnie są przeciwko zakończeniu wojny na Ukrainie i wspierają kontynuowanie tam rozlewu krwi, a jedynego człowieka, który stara się zapobiec przemocy nazywają w mniej lub bardziej jawnie zawoalowany sposób „kretynem”.