Ponieważ wszyscy Polacy znają się na piłce, znamy się i my.

Dzisiaj pierwszy mecz grupowy Polaków na Euro 2024.

22 gości biega za kawałkiem skóry i dostają za to absurdalne pieniądze.

To jedno z „najgłupszych” osiągnięć naszej cywilizacji.

Podczas mundialu w Brazylii, całkiem przypadkowo, jedynym meczem który oglądnęliśmy w całości, było zwycięstwo Niemców nad gospodarzami 7 – 1. To było nawet zabawne.

Zdarzyło nam się kilka razy oglądnąć mecze żeńskiego futbolu i zestawienie ich z futbolem męskim jest porażające.

Walka, zażartość, przysłowiowe gryzienie trawy. Jeśli byśmy mieli zostać kibicami, to tylko jakiejś żeńskiej drużyny.

Tymczasem nasi piłkarze mają tytuł mistrzowski od lat w jednej dyscyplinie. W „maniu wywalone”. To się w głowie nie mieści jak oni, przekonani o własnej doskonałości, kompromitują się każdorazowo na boisku.

I dostają za to ciężkie pieniądze, a naród ciągle im wybacza.

Co gorsze, gdy zdarzy się w końcu jakiś przypadkowy sukces, będą ich wszyscy na rękach nosić.

Pamiętacie Państwo, które miejsce w rankingu FIFA nadano Polsce w przeddzień mundialu w Rosji w 2018 r? 6-5, historycznie najwyższe. Przecież „mieliśmy” Lewandowskiego.

I co?

Kolejny żenujący występ naszych „orłów”.

Pan Robert dokonywał cudów w lidze niemieckiej, ale jest on przecież mistrzem w dostawianiu nogi do nagranej mu piłki. Tymczasem w polskiej reprezentacji nie było nikogo, kto potrafiły wypracować akcję dla „najlepszego napastnika na świecie”.

Zapamiętaliśmy takie sceny ze, zdaje się przedostatniego meczu w grupie, gdy Pan Lewandowski zaczął się cofać do połowy, próbując samemu jakąś akcję wypracować.

To było strasznie żałosne podsumowanie polskiego występu.

Panu Robertowi przynajmniej się chciało ale jak sam stwierdził w jednym z wywiadów, nie taka jest jego rola. On ma wykańczać, nie inicjować akcję.

Odkąd pamiętamy, czyli od 1990 r. powtarza się jeden scenariusz jeśli chodzi o grę w kwalifikacjach polskiej drużyny do dużych imprez, ewentualnie w fazie grupowej finałów.

Losujemy słabą grupę i następuje ogólnonarodowy chillout, gdyż na bank z niej wyjdziemy.

Naród uznawszy, iż jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek wyszliśmy z grupy, ponownie w ogólnonarodowej zgodzie przyjmuje, iż dalej będzie już za trudno ale sukces już osiągnęliśmy.

Jeśli w grupie trafi się wyższa w rankingu drużyna, zakładamy, iż ona będzie pierwsza, ale my na bank drudzy, przed słabszą resztą.

To powszechne przekonanie jeszcze przed rozegraniem choćby jednego grupowego meczu.

To się powtarza za każdym razem i nieprzerwanie przy każdym turnieju, od wspomnianej daty co najmniej począwszy, gdy po raz pierwszy od 20 lat, nie zakwalifikowaliśmy się do finałów.

Za każdym razem te słabizny, drużyny bez dorobku, spuszczają nam łomot.

Dnia by nam zabrakło, gdybyśmy mieli wypisać wszystkie „autorytety”, które należałoby w kontekście powyższego nazwać idiotami. Bodajże przedwczoraj usłyszeliśmy ten sam tekst o wyjściu z grupy z ust obecnego trenera.

Paradoksalnie, jest na to szansa ale nie dlatego że jesteśmy silni, tylko dlatego, że jesteśmy osłabieni, co może jakimś cudem doprowadzi do narodzenia się oryginalnej myśli w głowach naszych reprezentantów, iż by wygrać, należy „gryźć trawę” na murawie. Co ważniejsze, silniejsze od nas, grupowe drużyny mogą nas zlekceważyć, w ten sam sposób, w jaki my to czynimy od lat względem teoretycznych słabeuszy.

Od owego 1990 r. szokowała nas ta powszechnie wyrażana w mediach myśl, iż pokonamy grupowiczów, gdyż nie mają oni takiego piłkarskiego „dorobku” jak my, są niżej w rankingach itp.

Ludzie! Przecież teoretycznie gorsze drużyny, złożone z niezblazowanych, żądnych sukcesu chłopaków będą dawały z siebie wszystko na murawie i jest duża szansa, iż przy lekceważącej postawie przeciwników zmiotą ich z boiska.

Zwłaszcza gdy mamy do czynienia z takimi dupkami, bez przeproszenia, jakich od lat oglądamy w rodzimym futbolu.

Wychodzą na murawę goście przekonani, iż to będzie formalność. I nagle są dociskani, tracą bramkę i zamiast zreorganizować się, spróbować zewrzeć szeregi, stają się jeszcze bardziej bezradni.

Ten scenariusz powtarza się od 1990 r.

Pamiętamy zdziwienie komentatorów z postawy drużyny Kamerunu, rewelacji ówczesnego mundialu. Właśnie dlatego tamte rozgrywki są dla nas punktem odniesienia, gdyż oczywiste dla nas było, iż dla tych chłopaków z Afryki to jest życiowa szansa i że są oni gotowi na krew, pot i łzy, gdyż drugi raz taka szansa może się nie powtórzyć.

To było dla nas jasne w czasach, gdy byliśmy gówniarzami.

To nie jest nadal oczywiste dla wielu „utytułowanych” dzisiejszych expertów.

Paradoksalnie obecnie może jest jakaś szansa na to wyjście z grupy.

Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie on jeden.

Nie mamy więc szans.

I teraz wszystko zależy od tego, czy reszta kadrowiczów przyjmie postawę, „nie mamy szans, lepiej nie ryzykować bo będzie na mnie”, co zakończy się łomotem, czy też „jesteśmy skazywani na porażkę, musimy zrobić wszystko, by nie było całkowitego blamażu”.

To drugie stanowisko może zaowocować grą na 110% i zaskoczeniem przeciwników, którzy wyjdą na boisko wyluzowani, przekonani o łatwym zwycięstwie.

W sumie nie jesteśmy pewni, czy chcemy sukcesu naszej kadry.

Jeśli będzie on miał miejsce, ponownie cały naród zapomni o minionych dekadach żenady.

Reasumując.

Nasze nieszanowne piłkarskie dupki wraz z rzeszami expertów od siedmiu boleści.

Polska drużyna bierze udział w turnieju nie po to, by ogłosić sukces z powodu zakwalifikowania się, bądź wyjścia z grupy.

Każda drużyna jedzie po to, by zdobyć mistrzostwo Europy, świata, czy czegokolwiek. Również polska.

Po to bierze się udział w zawodach, inaczej to nie ma sensu.

Jeśli się nie uda to trudno. Zawodnicy, trenerzy i cały sztab mają zrobić wszystko, by to mistrzostwo zdobyć.

Jeśli nie chcecie zostać mistrzami to odpuśćcie sobie. Uczestnictwo w turnieju, gdzie jako sukces deklaruje się wyjście z grupy to jakiś idiotyzm i obraza wszystkich rodaków takiej drużyny.

Jedziecie by być mistrzami i macie robić wszystko, by to osiągnąć. Jak się nie uda, to trudno ale chcemy widzieć, że się staracie.

ps.

Musimy jeszcze napisać o jednej rzeczy, bo to była stracona szansa.

Swego czasu furorę w polskiej lidze zrobił „Kiełbasa”, czyli Grzegorz Piechna.

Strasznie żałujemy, iż nie został wybrany do składu na mundial.

Była jakaś szansa, iż ktoś taki, kto, jak nam się wydaje, po prostu czerpał frajdę z kopania piłki, mógłby coś fajnego zaprezentować.

Oczywiście łudzimy się.

Wiecie Państwo co by było?

Nasze zblazowane gwiazdy zagranicznych klubów zgodnie by udupiały „parweniusza”, gdyż jakikolwiek jego sukces obnażyłby ich dupkowatość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *