Próbowaliśmy, naprawdę próbowaliśmy uświadomić Panu Donaldowi pewne kwestie. Nie udało się. Premier dokonał wyboru i na krótką metę gwarantuje to sukces, w odległej perspektywie sprawa nie jest już tak jednoznaczna.
Jeśli czasy się faktycznie zmieniły i rozumienie historii i narodu nie będą już tym, czym były w minionych latach, to Pan Tusk wygrał. Jeśli jednak narody nie są skazane na zagładę, to niewykluczone, iż któryś tam z kolei potomkowie Pana Premiera będą się za niego wstydzić.
Przewodząc bowiem obozowi antypisu, wzmocnił on siły, które swoją działalnością dążą w praktyce do wynarodowienia Polaków. Śmiesznie, niepoważnie brzmią takie zwroty w dzisiejszych czasach ale takie są fakty.
Zgorszył się Pan Premier niedawno słowami Jarosława Kaczyńskiego, iż zapanowało w RP „prawo Tuska”, a kontekstem była III Rzesza.
Nieskromnie przypominamy, iż wróżyliśmy taki scenariusz, gdyż nie raz już w historii się zdarzało, iż w imię obalenia „tyrana”, wybawiciel zyskiwał władzę, o której owemu „tyranowi” się nie śniło.
Pan premier się oburzył, jak zwykle nie odnosząc się do meritum, tylko atakując na poziomie emocjonalnym.
Pozwolimy więc sobie wskazać kolejną, po opisanej powyżej, analogię z systemem stworzonym przez „you know who”.
Emocje, które Pan Tusk wzbudza wśród swoich wyznawców względem J.K., są podobne do tych emocji, które „you know who” wzbudzał w swoim narodzie względem wiadomo kogo. W sumie nie do końca swoim narodzie, no ale prawie.
Prezentowaliśmy w innych wpisach jak wyglądają popierające obecną władzę, wówczas opozycyjne fora internetowe. Przecież to jest nawoływanie do mordu.
A ci ludzie, którzy tak chamsko prowokują J.K? Przecież to najzagorzalsi wyznawcy Pana Donalda i to on ponosi w jakimś stopniu odpowiedzialność za klasę, szyk i poziom, który prezentują.
Wspierające szefa KO media prezentują później reakcje J.K. bez pokazania, czym były one wywołane. Do tego dochodzą ciągłe prowokacje w kontekście nieżyjącego brata szefa PiS. Robią to najbliżsi współpracownicy Pana Tuska, mali ludzie, choć bez tego jego „bajeru”.
Bardzo, bardzo byśmy chcieli, by te chamskie rzesze zapłaciły kiedyś w jakiś sposób za to, co w imieniu Pana Donalda czynią. Żeby musieli powiedzieć zwykłe przepraszam.
Powtórzmy coś, co zawsze przy okazji takich textów przypominamy. Niewykluczone, iż nasze oburzenie jest błędem. Chamstwo „jedynie słusznej” strony jest faktem, może jednak musiało ono zaistnieć w imię „wyższego dobra”, jakim było odsunięcie PiS od władzy.
Niewykluczone więc, iż będzie to wiekopomna zasługa Pana Donalda, niełatwo jednak pozbyć się wrażenia, iż wszystko co premier robi, powodowane jest własnym interesem. Ciężko znaleźć jakiś moment z jego kariery, by nie powiedzieć, że nie grał na siebie. Momenty, w których jego pozycja była najsilniejsza, wynikały z podkręcania nienawiści względem Kaczyńskich. W sumie to ciekawe, że dokładnie tą samą metodę propaganda PiSowska zastosowała w ostatnich wyborach parlamentarnych względem Pana Tuska, a efekt był odwrotny.
Opozycja wygrała wybory parlamentarne i połowa tego sukcesu to zasługa Pana Tuska. Druga połowa to durna kampania rządzącej koalicji.
Skuteczności politycznej, jako realizacji osobistego sukcesu nie można więc szefowi KO odmówić, jednak intelektualnie daleko mu do J.K. i w straszny sposób objawiało się to podczas jego przed i powyborczych przemówień. Bardziej w tych „po”, gdy już nie było musu tych wszystkich głupot wygadywać.
Tylko ponownie… czego my wymagamy. Nieustająco się przekonujemy, jak niedouczony jest elektorat antypisu. Trzeba więc jednak oddać chyba pokłon Panu Tuskowi, że tak sprawnie gra na cymbałach.
Polityk ma być skuteczny, więc zdecydowanie człowiek sukcesu… jednak my chcemy czegoś więcej. Jakiejś elementarnej uczciwości w sferze publicznej.
Pan Kaczyńskie wrzucał pewne tematy społeczne, które są faktem. Opozycja, w swej inteligentniejszej części świadoma, iż poruszane zagadnienia to fakty, bardzo dla nich niewygodne, nie podejmowała dyskusji, ograniczając się do stwierdzenia, iż „Prezes plecie głupoty”.
Jak bardzo Prezes jest głupi, świetnie pokazało jego przesłuchanie przed komisją śledczą.
Swego czasu krytykowaliśmy członków komisji ds. Amber Gold za sposób, w jaki przepytywali oni Pana Donalda.
Po tym, co pokazały „gwiazdy” obecnej ekipy rządzącej przesłuchując J.K. chyba musimy skład tamtej komisji przeprosić.
Taka to ta wywalczona ponoć przez „Solidarność” demokracja, gdzie miała być wspólnota, dyskusja, ścieranie opinii itp., by wyborca mógł dokonać świadomego wyboru po rozważeniu argumentów stron.
Wyszły z tego niezłe jajka.