Aj, niedobrze. To się nie może udać.
Po pierwsze, słowem debaty zostanie „Mateusz”.
Premier może próbować to odbić, że w ten sposób szef KO uderza w autorytet państwa, urząd premiera czy coś w tym stylu, ale z kontrą na to Pan Tusk nie będzie miał większego problemu.
Premier Morawiecki nie ma luzu, bajeru. Mówi sztywno, sztucznie.
W tym czasie Pan Donald będzie, lekko spowolnionym, spokojnym, z wyraźnym akcentowaniem wybranych sylab, wręcz belferskim tonem tłumaczył, dlaczego jego oponent i ugrupowanie, którego część stanowi, jest „be”.
Ech, gdyby nie pozbyto się swego czasu Pana A.Hofmana, to on byłby w stanie stanąć w szranki z każdym. Jeśli zachował liczbę aktywnych neuronów równej tej sprzed lat, to spokojnie mógłby podjąć dyskusję jak równy z równym z zaprawionym w bojach liderem KO.
Ponieważ jednak drogi A.H. i PiS rozjechały się dawno temu, jest tylko jedna, licząca się w partii osoba, która mogłaby „rozjechać” Pana Tuska.
Beata Szydło.
Szkoda.
W sumie, biorąc pod uwagę, że była Pani Premier z obecnym, nie darzą się sympatią, porażka Pana Morawieckiego w debacie jest jej na rękę.
Generalnie strasznie słabo ta rządowa kampania wygląda, faktycznie jak starcie sił światła i ciemności.
Cóż. Sugerujemy stronie Pana Morawieckiego skontaktować się z nami.
Pan Donald to cwana „bestia” i choć nie musi, to prawdopodobnie przygotuje pewną „sztuczkę”. Mamy fajną na nią kontrę.