Są dwa powody, dla których uważamy, iż TOK FM zachowa koncesję na nadawanie, a co więcej, że nikt nie zamierza jej odebrać.
Pierwszy powód jest taki, iż „TOKU” słuchają również głosujący na obecną ekipę rządzącą, którym po prostu przejadły się muzyczne radia.
Fakt odebrania przez „ich” władze koncesji mógłby ową grupę wkurzyć w wystarczającym stopniu, by zmienili oni swoje preferencje wyborcze.
To, naszym zdaniem, mniej istotny powód.
Tym ważniejszym jest, a jakże, Pan Piotr Maślak.
To ze wzmianek na antenie „TOKU” i TVN 24 dowiedzieliśmy się, iż postawiono Pana Piotra w stan oskarżenia. Musieliśmy sobie jednak wygooglować o co poszło, gdyż dziennikarze wspomnianych stacji długo unikali konkretów.
Pojawiły się one dopiero, gdy ktoś powiązał karę nałożoną na Radio, z kwestią przedłużenia koncesji (dostał premie?). Dopiero wówczas można było usłyszeć, że chodzi o porównanie podręcznika prof.Roszkowskiego do elementarza dla Hitlerjugend (podkreśla się, że chodzi o fragmenty).
Opracowano wersję oficjalną, wiążącą obydwa zagadnienia, a przy tym rysującą linię obrony Pana Maślaka, którą to w praktycznie niezmienionej formie usłyszeć można w obydwu mediach.
Dlaczego ów Pan jest tak istotny? To niejako odwrotność poprzedniego argumentu.
Niewątpliwie cała „afera” przyczyniła się do wypromowania prowadzącego „Pierwsze śniadanie w TOK-u” i może skłoniła nawet jakąś część naszych rodaków do posłuchania codziennych „mądrości” autora programu.
Teza brzmi następująco: ktoś, kto do tej pory głosował na obóz rządzący, a obecnie, pod wpływem zalewu mniejszych i większych afer na prawicy, zamierza oddać głos na opozycję, po wysłuchaniu programu Pana Maślaka, powróci do swoich poprzednich preferencji.
Dla człowieka, który rozczarowany rzeczywistością przed 2015 rokiem, w dwóch kolejnych wyborach parlamentarnych oddał głos na PiS i przystawki, a teraz się waha, poranna audycja to zimny prysznic.
To zaprzeczenie fundamentów demokracji, z wolnością słowa, pluralizmem i „ucieraniem” poglądów.
Tymczasem wielokrotnie, nie tylko z ust Pana Maślaka, na antenie TOK FM, słyszeliśmy postulaty odbierające prawo do różnorodności opinii i weryfikowania ich w drodze dyskusji.
Gdzie nie było miejsca na różnorodność, na pluralizm? W systemach totalitarnych.
Właśnie taką rzeczywistość niektórzy postulują w TOK-u.
Istotą demokracji jest różnorodność. Oczywiste jest, iż jako zbiorowość indywidualnych jednostek o różnych doświadczeniach mamy odmienne poglądy. I właśnie demokracja pozwala ludziom reprezentującym owe poglądy spierać się, by w drodze „walki politycznej” (tak, „walki”) w ramach zakreślonych przez państwo prawa, przekonywać elektorat do poparcia w wyborach.
Musimy rozmawiać, niezależnie od tego, jak bardzo nie odpowiadają nam poglądy drugiej strony.
Jeśli bowiem nie będziemy rozmawiać, kiedyś możemy zacząć się zabijać.
Niestety to „tolerancyjne”, „postępowe” i tak propagujące różnorodność Radio, ustami niektórych dziennikarzy wprost, bez niuansów postuluje odgórne wykluczanie z dyskusji nie pasujących do ich narracji poglądów.
My wiemy lepiej, nie musisz myśleć, nie musisz pytać, TOBIE NIE WOLNO PYTAĆ!
TO JEDNO Z NAJGORSZYCH NASZYCH MEDIALNYCH PRZEŻYĆ, GDY USŁYSZELIŚMY NA ANTENIE INTELIGENCKIEGO RADIA ZWROT, „PO CO W OGÓLE PYTAĆ”!
Bez zadawania pytań nie ma rozwoju, nie ma postępu. Przeraża nas, że ludzie wypowiadający powyższe słowa nie czują, jak bardzo sami siebie degradują.
Ileż razy słyszeliśmy w TOK FM i TVN24 przed 2015 r. oraz kilka lat do przodu zwrot, iż prawica, a zwłaszcza J.Kaczyński, „tłucze termometr”, a przecież od tego gorączka (problem) nie zniknie.
Tymczasem to właśnie się dzieje w omawianych mediach.
Pracujący tam „inteligenci” (niektórzy), nie są w stanie pojąć, że unikając dyskusji na jakiś temat, pomijając dotyczące go wątpliwości, tylko się je umacnia. Oczywiście spowolni to ich rozprzestrzenianie, niemniej stopniowo, powoli, będą się owe wątpliwości rozprzestrzeniały, zdobywały zwolenników, trochę na zasadzie „zakazanego owocu” i za jakiś czas powrócą w znacznie większej skali.
Dyskusja pozwala takie poglądy rozbroić. Oczywiście pozostanie grupa wyznawców owego poglądu, ale będzie ona „pod kontrolą”.
Jest kilka powodów dla których tak pełni demokratycznych haseł dziennikarze i aktywiści spraw wszelakich łamią fundament demokracji, jakim jest „ucieranie” poglądów. Najsmutniejszy z nich to ten, a jesteśmy tego pewni, iż wiedzą oni, iż nie mają racji. Zdają sobie sprawę z faktu, że ideologie które głoszą nie przetrzymają konfrontacji z rzeczowymi argumentami.
Kierują się „szczytnymi”, w swoim rozumieniu, hasłami. W dłuższej perspektywie przyniesie to efekt odmienny niż przez nich zakładany.
Przyjmij narrację, którą ci narzucamy.
Jeśli zaś nie akceptujesz jej, to najpewniej jesteś stary, niewykształcony i niemądry.
Na krótkim dystansie, dla zaciekłego zwolennika opozycji jest to idealny stan. Ubawiła nas genialna zagrywka Radosława Fogla na TikToku pt. „Za co nienawidzicie PiS”. Ależ się dały wpuścić „tuzy” opozycji w tą narrację. Wszak nienawiść to nieładne uczucie.
Zwrot o byciu „starym, niewykształconym i niemądrym” to w zasadzie cytat. Żenująco kompromitujący cytat, gdyż może już niemłodzi, ale z pewnością „wykształceni” i z tej racji uważający się za mądrych (co absolutnie nie jest tożsame), niektórzy dziennikarze opozycyjnych mediów, zaślepieni przekonaniem o własnej zajefajności, nie są w stanie zrozumieć, że prawdziwą wiedzę o życiu zdobywa się z wiekiem.
Zmagając się z codziennością człowiek poznaje, co jest naprawdę ważne, a dając się na przestrzeni lat „naciąć” na szczytne hasła, których tak dużo jest w TOK FM, rozumie, że na owych wzniosłych postulatach korzystają wyłącznie je głoszący.
Drugi powód unikania dyskusji, to świadomość własnych ograniczeń.
Jeśli boję się konfrontacji poglądów, tzn. że nie jestem pewien słuszności swoich, bądź też jestem świadom tego, iż nie potrafię skutecznie ich bronić.
Ucieleśnieniem powyższego są programy Pana Maślaka. Dosłownie słychać krople potu pojawiające się na czole pana redaktora, gdy zadzwoni słuchacz o innych niż jego poglądach.
To na swój sposób zabawne, że jego zdaniem każdy, kto ma odmienne od niego zdanie, jest „ruskim” albo „pisowskim trollem”. Określeń tego typu używa po rozłączeniu niepożądanego słuchacza, co jest bardzo nieładne i niehonorowe.
Panie Maślaku. Ludzie różnią się od siebie. To pan się zachowuje, jakby w młodości należał do jakiejś „młodzieżowej grupy”, która tak wpoiła panu pewne poglądy, że nie jest pan w stanie poza nie wyjść.
I poglądy te nie są fundamentami demokracji.
Różnorodność to stan naturalny.
[Aktualizacja, 14.05.2023 r.]
Uściślenia wymaga fundamentalny dla powyższego textu fakt. Piszemy o komunikacji na poziomie wyborca ekipy rządzącej – wyborca opozycji i roli, jaką w tym dialogu odgrywać powinni dziennikarze.
Nie mamy tu na myśli polityków. Z nielicznymi wyjątkami, warunkiem ich istnienia w życiu publicznym jest skłócanie wyborców i utrzymanie przy sobie takiej ich liczby, która umożliwi kontynuowanie kariery.
Z tego względu mniejsze bądź większe kłamstwo i manipulacja jest istotą polityki.
Pisaliśmy już o tym, iż władzy i opozycji nie zależy na zawarciu kompromisu w kluczowych, spornych kwestiach. Awantury wokół nich utrzymują wyborców przy liderach.
Porozumienie, a więc zakończenie jakiegoś fundamentalnego sporu, spowodowałoby konieczność wymyślenia kolejnego, by polaryzacja trwała, a radykalny elektorat nie odpłynął na skrajne skrzydła. Lepiej więc „lać się” na sprawdzonym terenie.
Dziennikarze „kochani”. Powinniście stanowić platformę porozumienia, na której skłócone społeczeństwo będzie ze sobą rozmawiać. Radykałów nic nie zmieni ale „środek” może się dogadać. Gdy grupa ta będzie wystarczająco duża, by stanowić liczący się elektorat, trzecia droga stanie się możliwa.
Nie będzie w niej miejsca dla Panów Tuska czy Kaczyńskiego.
Tylko czy Wy, drodzy dziennikarze tego chcecie?
Wszak z tego konfliktu żyjecie (rym).