Pan Adam przypomina nam Pana Trzaskowskiego. Dużo gadania było o ich wspaniałości itd. ale żadnych konkretów. Próbowano kreować tych panów na postacie wybitne, jednak ponownie pokazała ta jedynie słuszna strona ideologiczno-medialna, że przecenia swoją inteligencję i umiejętność wpływania na społeczeństwo (istnym superdupkiem w tym zakresie został dla nas po ostatnich wyborach Pan Stankiewicz).
Praktycznie od objęcia przez Pana Bodnara stanowiska RPO, sprzyjające rzecznikowi media zaczęły mu szkodzić.
To było zadziwiające.
Rzecznik Praw Obywatelskich – przecież ta nazwa wyraźnie wskazuje, iż działalnością obejmuje wszystkich obywateli, tymczasem przekaz płynący z mediów był taki, iż RPO dba wyłącznie o interesy mniejszości sexualnych.
Nie było po prostu innych komunikatów odnośnie działalności Pana Bodnara.
To było tak głupie… tak niesamowicie głupie, jeśli chciano wykreować Pana Adama na powszechny autorytet.
Zapewne, jeśli wejść na stronę urzędu, są tam jakieś informacje o podjętych interwencjach nie związanych z LGBT + inne literki, jednak jak 99% obywateli nie traciliśmy czasu na to, bo niby dlaczego mielibyśmy.
Przecież zadaniem mediów jest rzetelnie opisywać rzeczywistość. UPS!
W tej sytuacji dosłownie z nieba „spadł” Panu Bodnarowi strajk kobiet.
Adresatem protestu był rząd PiS, więc „”mONdre” media exploatowały Pana Rzecznika i w tej sprawie.
Jakaś apolityczność? Obiektywność?
Powtórzmy. Nie wiemy, czy RPO zajmował się czymś innym oprócz wspomnianych dwóch obszarów. W mediach nic o tym nie było.
Pozdrawiamy nieustająco żenujących pracowników „Newsweeka”, TOK FM, TVN 24 i nawet części „Polityki”. Wy nawet wiarygodnej propagandy nie potraficie robić.
W kontekście Pana Bodnara należy się też kilka słów o kwestii jego pochodzenia.
Wyleczyliśmy się jakiś czas temu z poglądu, iż pochodzenie itp. nie ma znaczenia, cóż… to był efekt indoktrynacji, jakiej przez lata sami się poddawaliśmy, traktując Gazetę Wyborczą jako wyrocznię od wszystkiego.
Można założyć, iż prawdą są słowa Pana Rzecznika, iż ukraińskie korzenie przesiedlonego z ziem wschodnich ojca, nie miało wpływu na jego wychowanie w kontekście przekazania tradycji i wartości kulturowych naszego wschodniego sąsiada.
Zasadne jest jednak pytanie, jakie w takim razie tradycje i wartości mu przekazano.
Jeśli, jak dowodzą wspomniane media, przesiedlani mieszkańcy Polski południowo-wschodniej mieli żal do Polski za wyrwanie z ojcowizny, to czy Pan Adam nie był wychowywany w atmosferze świadomości wyrządzonej krzywdy?
Oczywiście akcję przeprowadzili komuniści, jednak jej podłoże było jak najbardziej nacjonalistyczne, gdyż chodziło o rozmycie niepewnego czynnika ludzkiego, potencjalnie proukraińskiego, w dominującym czynniku polskim.
Czy pretensje przesiedlonych formułowane były w duchu „komuniści są be”, czy też „Polska jest be”.
To temat dla jakiegoś biografa, by dokopać się do informacji o rodzinie Pana Rzecznika, o ich postawach, wyrażanych opiniach. Nie mając danych, kreślimy prawdopodobne scenariusze wynikające z ogólnych przesłanek.
Żaden to powód do dumy czy potępienia, jednak kto chce, może podnosić tę kwestię w kontekście Pana Rzecznika, jako argumentu za, bądź przeciw jego rzecznikowaniu, czy pełnieniu innych funkcji publicznych.
Dla jednych to zaleta, dla innych wada. Można się nie zgodzić i przejść do kolejnego tematu, albowiem zawsze jest szansa, iż da się jakąś nić porozumienia i wspólny cel odnaleźć.
Po prostu.
Nie chcecie tego, nieprawdaż? Lepiej umacniać pogardę dla drugiej strony.
Trzeba prowadzić uczciwą rozmowę, a tego, jak się sami wielokrotnie przyznawali, nie chcą ludzie pracujący w tych dziwnych, wspomnianych przez nas mediach. I to jest tak niesamowicie smutno-przerażające, że nadal nie dostrzegacie, iż zmiany, które mają obecnie miejsce, a które tak potępiacie, są w największej mierze konsekwencją waszych działań.
Ach, należy jeszcze wspomnieć o ministrowaniu Pana Adama.
Nieporadność. To słowo najlepiej oddaje ministrowanie byłego RPO.
Przesłuchanie przed Sądem Najwyższym chluby mu nie przynosi.
W jego trakcie samoistnie narzucał się wniosek, iż Pan Bodnar miał być po prostu kolejnym narzędziem w rękach tych słabnących obecnie ideologii, tak chamsko próbujących zmieniać rzeczywistość kulturowo-społeczną.
Przeliczono się.
Narzędzie nie okazało się zbyt ostre.