Screen z „Polityki” nr 34 z 2024 r. z artykułu Pana Kalukina.

To są takie detale, które tak strasznie degradują człowieka, który uważa się za dziennikarza.
Niestety jak zwykle nie mamy czasu by teraz „wycenić” przytoczonych powyżej panów.
Mamy nadzieję, iż fakt, iż wpisaliśmy tu ten drobiazg nie pozwoli nam go porzucić, jak niestety czynimy w przypadku wielu ułożonych w głowie artykułów, których nie mamy czasu „przelać” na internetowy papier.
[
To po kawałku kontynuujmy.
Artykuł o tytule:

Jak widać z powyższego w artykule Pan Kalukin odnosi się do tzw, „polityki historycznej” państwa.
I spoko, nie mamy uwag.
Czyni jednak równocześnie założenie, iż Pan Adam Leszczyński jest dobrym historykiem, w odróżnieniu od większości nauczycieli historii.
Na jakiej podstawie?
Jest „utytułowany”, jednak konotacje polityczne są tu oczywiste. „Wyborcza”, SWPS, OKO.press.
Nie raz wprawiali nas w ogromne zażenowanie różni publicyści jedynie słusznej strony, wychwalający swoich kolegów w kontekście otrzymania jakichś nagród. Cóż… po sprawdzeniu osób zasiadających w jury, oczywistym stawało się, iż koledzy kolegom zgotowali ten los.
Nie chcemy się za bardzo czepiać tej sfery. Pan Leszczyński należy do określonego „plemienia”, jest jego istotną częścią, Lepszą częścią.
Ogromnie zapunktował u nas obroną Pana Grzegorz Sroczyńskiego.
Szacunek za to Panie Adamie.
Z tego co wiemy, książki autora cenią również ludzie po przeciwnej mu stronie sceny społeczno-politycznej.
Niewątpliwie łatwiej mu było robić karierę, dzięki środowisku z którym się wiązał ale taka jest rzeczywistość w skali globalnej i to zdanie wtrącamy tylko z czystej wredności.
Mamy jeden, naszym zdaniem bardzo poważny zarzut względem Pana Leszczyńskiego.
Szeroka opinia publiczna usłyszała o nim dopiero w kontekście „chłopomanii”.
Temat wyzysku chłopów przez szlachtę przedstawiany był jako jakiś niesamowity przełom w nauce.
Przyznajemy, dając pole do ataków, iż nie przeczytaliśmy książek Pana Adama poświęconych tej tematyce.
Mamy ogromne zaległości jeśli chodzi o lekturę.
Słuchaliśmy jednak wielu wywiadów, audycji, najczęściej z udziałem autora i czytaliśmy jego, bądź poświęcone jego pracy artykuły.
Jest oczywiste, iż w powyższych przekazach są omawiane najważniejsze tezy, kluczowe, przełomowe i na tej podstawie stwierdzamy, iż…
…autor nie napisał/powiedział nic nowego.
Absolutnie wszystko, co ze wspomnianych powyżej przekazów wynikało, dawno temu zostało opisane, omówione i skrytykowane.
Dokładnie w tym samym duchu, w którym wypowiada się Pan Adam.
Przerażała nas w tym kontekście „niemądrość” prowadzących rozmowę. Skąd wyście się urwali?
Wielu z Was lepiej niż my pamięta PRL (wiek).
Przecież jednym z fundamentów historii nauczanej w PRL był opis tego, jak polska szlachta prześladowała, wyzyskiwała, gnębiła i wręcz „torturowała” chłopów, zwłaszcza na Kresach.
I w żadnej z tych kilkudziesięciu rozmów które wysłuchaliśmy, osoby prowadzące wywiady nie zadały pytania w powyższym kontekście.
Jak zwykle w takich sytuacjach zżera nas zażenowanie, które Wam jest obce z powodu waszego poziomu.
Pan Leszczyńskie znalazł wielu naśladowców, co zaowocowało zalewem propagandowej twórczości.
Wiadomo, iż gdy wielu ludzi coś twierdzi wbrew naszemu zdaniu, należy się zastanowić, czy nie tkwimy w błędzie.
Na szczęście, w tym przypadku przede wszystkim liczy się jakość.
Z ogromną wręcz radością, że nie zwariowaliśmy, natknęliśmy się na YT na wypowiedzi prawdziwych, niekwestionowanych autorytetów historycznych, jak np. prof Friszke, którzy zapytani, często przy okazji innych rozmów, o jakość „chłopomanii” wyrażali się cokolwiek sceptycznie.
I tu jeden wyjątek.
Ponownie bazujemy na informacjach z „drugiej ręki” odnośnie książki Pani Joanny Kuciel-Frydryszak „Chłopki…”.
Nie wiemy, czy to dobra książka, czy nie. Niestety wiarygodność wiadomych mediów w recenzowaniu czegokolwiek jest bardzo niska i nie wiemy, czy przedstawiany tam odzew na wspomnianą książkę jest prawdziwym zjawiskiem. Temat jednak zasługuje na oddzielne publikacje, gdyż w odróżnieniu od kopiowania przez „chłopomaniaków” materiału szkoły podstawowej w PRL, perspektywa kobieca faktycznie jest czymś oryginalnym.
W domyśle „wyzysk chłopów”, z samego znaczenia słowa narzuca wizerunek mężczyzny pracującego w gospodarstwie, podczas gdy obok niego niemal wszystkie te same prace i wiele innych wykonywały kobiety.
Czynnik męski niejako sam się narzucał.
Gdy zastanowimy się nad życiem kobiety w gospodarstwie chłopskim, niezależnie od ustroju, to jej „niewolnicza” praca jest oczywista i wszystkie potrzebne do stwierdzenia tego faktu materiały były dostępne „od zawsze”.
Rzecz w tym, że się nad kobietami nie zastanawiano i stąd, jeśli byśmy mieli wskazać jakąkolwiek naukowy pozytyw wynikający z „chłopomanii”, to jest to książka wspomnianej autorki. Nasze szczere gratulacje.
c.d.n.
[01.09.2024 r.] Kontynuując.
Wejdźmy na zagadnienie, które wkurza już wybitnie.
Z pozycji swojej zajefajności Pan Kalukin odnosząc się do wypowiedzi nauczycieli, iż: „Polacy pomagali Żydom jak tylko mogli”, autorytarnie stwierdza, iż badania historyków dowodzą czegoś innego.
Zabawny jest detal, iż jedni i drudzy to historycy, więc krzywo to zdanie Panu K. wyszło. W sumie to naprawdę śmieszne.
Jednak do meritum.
Nie wątpimy, iż Pan Kalukin w czasie drugiej wojny światowej ryzykowałby życiem swoich dzieci, żony i rodziców (jeśli by żyli) i nie straszna byłaby mu ich i własna śmierć z rąk okupanta, za udzielanie pomocy Żydom.
My tej pewności nie mamy. Nie wiemy jakbyśmy się zachowali. To można sprawdzić tylko w jeden sposób i oby nigdy więcej nie była konieczna taka próba.
Pan Kalukin nie ma takich wątpliwości. Chyba trzeba stworzyć jakąś kategorię potencjalnie sprawiedliwych wśród narodów… specjalnie dla pana K.
Ci „historycy”, o których wspomina Pan K. odmawiają obrony swoich tez w dyskusji z krytykami, tym samym ich… „dzieła”… mają znikomą wartość.
Po raz kolejny przypominamy. Nie negujemy pogromów, szmalcownictwa itp. jednak formułowany przez tych dziwnych ludzi, jak Gross, Engelking etc. przekaz w obiegu publicznym to skrajnie nieobiektywny paszkwil na naród polski.
Bez kontekstu, bez uwzględniania wielu czynników.
Dziwne, gdyż na You Tube można wysłuchać wiele wykładów wygłoszonych w muzeum Polin, przez historyków bynajmniej nie lubianych przez poprzednią władzę, w których przedstawiają oni obiektywny obraz polskiej rzeczywistości w czasie i po wojnie.
Nie wątpimy, iż Pan Kalukin ma to gdzieś.