Co z tą wojną?

Stawiamy tezę: Rosja nie jest pewna swojego arsenału atomowego.

Nie jesteśmy w stanie znaleźć innego wytłumaczenia irracjonalnego, z punktu widzenia wschodniego „mocarstwa(?)” zachowania.

Dyplomacja rosyjska zawsze cieszyła się opinią doświadczonego gracza, a Ławrow miał być tego faktu ucieleśnieniem.

Czekaliśmy, od momentu rozpoczęcia dostarczania na Ukrainę broni przez kraje trzecie, na oczywisty, jak nam się wydawało, ruch dyplomacji rosyjskiej.

W momencie gdy broń zaczęły dostarczać kraje takie jak Finlandia, zakładana przez nas reakcja wydawała się kwestią godzin.

Nie nastąpiła.

Oczywistą odpowiedzią „mocarstwa(?)” atomowego w takim momencie było wystosowanie zapytania do Finlandii i innych bezpośrednich sąsiadów, o treści: „Czy dostarczanie przez was broni do kraju toczącego z nami konflikt zbrojny, oznacza wypowiedzenie wojny?”.

Pewnym problemem jest tutaj fakt, iż dyplomacja rosyjska unikała przez długi czas nazywania tego konfliktu wojną, dyplomacja to jednak sztuka słowa i dałoby się obejść tą niedogodność.

Nawet jeśli państwa sąsiednie odpowiedziałyby „Nie, nie oznacza to wypowiedzenia wojny”, poziom stresu byłby ogromny, a zamieszanie na szczytach władzy krajowej i nie tylko, niemałe.

Tymczasem obecnie Finlandia jest członkiem NATO, a to zmienia bardzo dużo.

Nie potrafimy tego inaczej wytłumaczyć niż w ten sposób, iż Rosja nie jest pewna swojego arsenału atomowego.

Jakość armii rosyjskiej objawiła się w całej „okazałości”. Korupcja, fuszerka. Słowem: KATASTROFA!

Z jakiego powodu stan arsenału atomowego miałby przedstawiać się inaczej?

Zapewne, kto mógł kraść, kradł. Dzieląc się odpowiednio z podpisującymi protokoły kontrolne.

W obliczu bardzo średnio „udanej” operacji na Ukrainie i ujawnionymi podczas niej patologiami sfery militarnej państwa, w najszerszym rozumieniu tych słów, wątpliwe by ktoś był w stanie stwierdzić, który pocisk z 90% pewnością przejdzie procedurę odpalenia.

Piszemy tu o broni atomowej. Tu gwarancje mają być na granicy 100%.

Co jeśli dojdzie do awarii i np. explozji w silosie? W sumie wiadomo. Winę zrzuci się na obecne tam ofiary, niemniej dla kraju oznaczałoby to upadek.

Jeśli bowiem arsenał atomowy jako straszak nie zadziała, to w takim otoczeniu międzynarodowym, w jakim znajduje się obecnie Rosja, jej los będzie przesądzony. Nie los wojny. Los Federacji.

Oczywiście przy założeniu, że w obliczu potencjalnie całkowitej klęski Rosji, Chiny jednak nie podejmą interwencji przed naruszeniem granic państwa Putina.

Świadomy wątpliwości odnośnie arsenału atomowego Kreml, jak sądzimy, woli ustępować pokrzykując, niż ryzykować ujawnienie atomowej bezsilności.

Nie znajdujemy innego wytłumaczenia.

Istotne tu jest jeszcze jedno pytanie. Czy zdają sobie z tego sprawę Amerykanie?

Przedwojnie, jak i wojna pokazały, że wywiad USA jednak spełnia swoją rolę. Korupcja w strukturach rosyjskiej administracji sprzyja zaś inwigilacji.

Amerykanie muszą więc wiedzieć co najmniej o wątpliwościach związanych z jakością atomowego odstraszacza.

Jakie w takim razie rysują się scenariusze?

W dniu wczorajszym media doniosły, iż Chiny po raz pierwszy zagłosowały w ONZ za rezolucją określającą Rosję jako agresora.

Jeśli to na poważnie, to mamy przełom.

Do tej pory panowała zgoda odnośnie kwestii, iż Chiny nie pozwolą upaść Rosji. Państwo Środka ewidentnie czerpie korzyści z konfliktu (tu już pojawiają się odmienne opinie wśród poważnych komentatorów), jednak wojna nie spowodowała rewolucji w polityce zagranicznej USA.

Konflikt USA – Chiny na wszystkich płaszczyznach postępuje. Wojna na Ukrainie nie spowodowała wszak odwrócenia uwagi Stanów Zjednoczonych od Morza Południowochińskiego. Supermocarstwo „podzieliło” swoją uwagę.

Jeśli więc Chinom faktycznie przestanie zależeć na integralności terytorialnej Rosji, to rysuje się ciekawy scenariusz.

Załóżmy, iż rosyjska armia nie zmodernizuje się i nie nabierze „ducha bojowego”.

Ukraina, wzmocniona kolejnymi dostawami zachodniej broni i pałająca żądzą odwetu, wbija się klinem na terytorium Federacji Rosyjskiej.

Jeśli Chiny nie zapobiegną ofensywie ukraińskiej, to w momencie, gdy niebiesko-żółty nóż będzie przecinał rosyjskie terytorium, rozpocznie się reakcja łańcuchowa.

Państwa sąsiednie oraz grupy etniczne i narodowościowe tworzące Federację, zaczną kroić rosyjski tort. Dotyczy to oczywiście również Chin.

Pod pretekstem zabezpieczenia ludności itp. wojska poszczególnych państw, republik będą się starały zająć jak największy obszar upadającego państwa.

Dwa lata temu to była czysta fikcja. Czy dzisiaj jest nią nadal?

Gdzie w tym wszystkim Polska?

O tym w następnym artykule.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *