Czy CD Project robi artystyczny plagiacik?

Do premiery najnowszej gry twórców gamingowego Wiedźmina coraz bliżej i z tej okazji pragniemy zwrócić uwagę na pewien szczegół, na który już kilka lat temu, z okazji prezentacji pierwszego materiału z projektowanej gry, tj. Cyberpunku 2077, wskazała nam uwagę jedna mangakoleżanka.

Nie ma wątpliwości, że najbardziej w owym materiale uwagę przykuwała zaprezentowana poniżej cyberlaska…

 

…i jej łapki.

Otóż nasza mangakoleżanka dowodzi, iż mamy tu mały plagiacik artystyczny, choć zastrzegła, iż wątpliwy motyw może mieć źródło gdzie indziej, np. w oryginalnym, karcianym Cyberpunku 2020, z którym ani ona, ani tym bardziej my, nie mieliśmy do czynienia.

Dobrze, ale o co chodzi.

Otóż w mandze „Eden: It’s an Endless World!”, kilka lat starszej niż pierwsza zajawka Cyberpunka „Redów” (skrót od nazwy CD Projekt RED), pojawia się identyczna koncepcja cyberłapek.

To z różnych stron.

Czy więc jeśli te łapki to oryginalny wynalazek Hirokiego Endo, to znajdą się podziękowania dla niego w napisach końcowych?

Tak w ogóle to zapoznaliśmy się z ową mangą i… to jest fantastyczne (nie że sf, choć to jak najbardziej :D) tylko że to jest świetne pod względem formy i treści.

Od strony graficznej pierwsza klasa. Kreska wyraźna, bez bajerów (taki nasz gust). Rzecz w tym, że najlepsza kreska jest do niczego bez fabuły, a tu jest fabuła po prostu rewelacyjna.

Autor porusza całą gamę wątków fundamentalnych dla człowieczeństwa, obudowując to siekaną (screeny) i sexowną akcją.

Z tego względu manga absolutnie nie nadaje się dla dzieci.

Choć nic na początku na to nie wskazuje, w miarę rozwoju akcji staje się jasne, iż motywem przewodnim jest odwieczne pytanie: „skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy”.

I można powiedzieć, że w finale dostajemy odpowiedź (mniej więcej) która nie brzmi aż tak głupio, jak mogłoby się wydawać słysząc, że ktoś zna na to pytanie odpowiedź.

I… kurka wodna… można się kilka razy wzruszyć.

W tym momencie starsi (w zasadzie starzy, biorąc pod uwagę nasz wiek) czytelnicy zaczęli nas uważać za głupków, no bo jak się można wzruszyć przy komiksie.

Oj można, można (ja mam do dzisiaj traumę po śmierci Tjalla, o czym przeczytałem sekundy przed dzwonkiem na lekcję matematyki w podstawówce – indywidualny dopisek jednego red.).

Naprawdę. Gorąco Państwu tę mangę polecamy.

Czekamy na film/serial.