Czy to już „syndrom oblężonej twierdzy”?

Mobilizacja przeciwko kandydatowi „obywatelskiemu” osiągnęła apogeum.

Przedwyborczy tydzień, obok mniej istotnych drobnostek, przyniósł nam raport NIK ale przede wszystkim materiał Onetu o kurierskich usługach Pana Kandydata względem pań swobodnych obyczajów.

Pierwsze nasze odczucia były jak najbardziej zgodne z intencjami Panów Stankiewicza, Harłukowicza i spółki, jednak jak nakazuje przyzwoitość (ciekawe słowo w poruszanym kontekście) zapoznaliśmy się z opiniami drugiej strony oraz trzeciej, za jaką uważamy środowisko Pana Bosaka.

I cóż.

Jeśli dotychczasowi zwolennicy Pana Nawrockiego nabrali jakichś wątpliwości po onetowym materiale, to wysłuchawszy wypowiedzi wspomnianych przez nas środowisk, prawdopodobnie wrócili na wcześniejsze tory, pomimo ciężkiego kalibru zarzutu, iż nie składając pozwu w trybie wyborczym, pisowski kandydat boi się ogłoszenia niekorzystnego wyroku przed drugą turą wyborów.

Kontrargument brzmi jednak tak, iż pozew w trybie wyborczym zostałby odrzucony, co pozwoliłoby dowodzić „trzaskowskiej” stronie, iż sąd w ten sposób poparł autentyczność zarzutów.

Z tej perspektywy cała akcja jest majstersztykiem, zarówno bowiem niezłożenie pozwu, jak i jego odrzucenie, stawia w złym świetle prawicowego kandydata.

Z punktu widzenia walki politycznej, gdzie syf wszelaki jest niestety oczywistością, „szacuneczek” autorom prowokacji się należy.

Wiarygodności decyzji Pana Nawrockiego dodaje jednak fakt istnienia precedensu (tak, pamiętamy, iż mamy inny system prawa ale czy to coś zmienia?) w postaci wcześniejszej opinii(?) sądu, iż artykuł prasowy nie podlega pod tryb wyborczy.

To mocny i zasadny argument za porzuceniem tej drogi dochodzenia prawdy, wszak fakt odrzucenia pozwu z automatu skłania nas do wydania niekorzystnego dla powoda wyroku.

Siła tego ataku jest jednak potężna i szum nim wywołany, w połączeniu z innymi skierowanymi przeciw prawicowemu kandydatowi akcjami powoduje pewien przesyt, wrażenie, iż coś jest nie tak.

Tak zasianą wątpliwość umacnia wysłuchanie prawicowych i, jakby to ująć, zbliżonych do neutralności komentatorów, którzy na potrzeby wypowiedzi starali się zgłębić różne aspekty sprawy i skonstruować logiczną wypowiedź.

To wszystko powoduje, iż wykształca się postawa tzw. oblężonej twierdzy.

Polega to na tym, iż skala ataku, zamiast zasiać zwątpienie, konsoliduje szeregi.

Tym samym, w jakikolwiek jeszcze sposób Pan Nawrocki zostanie zaatakowany, nie będzie to miało dla jego zwolenników żadnego znaczenia, gdyż zakładają oni, iż wszystko to jest fałszem.

Czy jednak o to wyprowadzającym ataki chodzi?

Pierwsza tura pokazała, iż wielu wyborców, którzy w wyborach parlamentarnych poparli rządzącą obecnie koalicję, zostało w domach.

Jeśli więc jakiś efekt atak paniami lekkich obyczajów ma osiągnąć, to będzie to mobilizacja „leniuchów”, którzy mogą stwierdzić, iż choć są rozczarowani rządami Pana Tuska, to jednak taki człowiek, jak Pan Nawrocki, nie powinien zostać prezydentem Polski.

I to może się udać, gdyż „sutenerska” afera raczej nie przełoży się na mobilizację jakiegoś nowego elektoratu na rzecz kandydata PiS.

A tak ogólnie…

…Pan Nawrocki przeszedł długą drogę. Lata 90-te i początek nowego tysiąclecia to nie były czasy z bajki. Praca na bramce to nie zajęcie dla grzecznych dzieciaków i jest oczywiste, iż miał Pan Nawrocki do czynienia z różnymi środowiskami.

Widać pewną nieporadność językową. Nie ma bajeru, błyskotliwości i umiejętności riposty, choć z drugiej strony w stu procentach inteligencki Pan Trzaskowski, choć wymowę ma lepszą, to merytorycznie również nie porywa.

Jak już pisaliśmy, nie wiemy po co mu te wszystkie języki, skoro formułowane nimi treści są albo odtwórcze albo po prostu głupie. Oskarżanie Pana Glapińskiego o ceny masła… Panie Prezydencie miasta stołecznego… nie wierzyliśmy, gdy to usłyszeliśmy tak beznadziejnie to głupie ale jak rozumiemy wzoruje się Pan na Premierze Tusku, którego werbalnych gwałtów na tematach gospodarczych jest bez liku.

Jednak te wybory nie są przecież pomiędzy dwoma Panami.

To wybory o wizję Polski, przez tych Panów reprezentowanej i cóż… ktoś, kto stwierdził, iż po co w Polsce duże lotnisko, skoro jest takie w Berlinie, po prostu nie może być pierwszym obywatelem kraju. W sumie zależy którego kraju, bo Niemiec jak najbardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *