Mamy teorię spiskową.
Wysłuchaliśmy właśnie w radiu TOK FM rozmowy Pani Karoliny Lewickiej z Panem Jarosławem Kurskim na temat jego, opublikowanej niedawno, książki.
Nasza teoria spiskowa brzmi: ta książka to powód abdykacji brata autora.
Chodzi oczywiście o szanownych przodków szanownego autora, a co za tym idzie również szanownego byłego szefa TVP.
Jakież to wszystko jest cudowne.
Jakież przepiękne analogie, ścieżki i związki przyczynowo-skutkowe prowadzące przez dzieje historyczne i najnowsze Polski kłębią się w mózgu na widok umieszczonych obok siebie twarzy braci, który to obrazek, jako jeden z pierwszych, wrzuca nam na ekran Internet po wpisaniu słowa „kurscy”.
To taka alegoria dziejów Polski, można by rzec, gdyby się chciało rzec coś takiego.
Dobra. Żarty na bok.
Od pewnego czasu przeprowadzamy prywatną ankietę wśród młodzieży (14 – 19 lat, znajomi dzieci ze szkoły, ich znajomi itd.).
Pytanie brzmi: „Jak odbierasz słowo 'Żyd’? Pozytywnie, negatywnie, czy neutralnie?”
Na, w sumie ok. dwie setki przepytanych w ostatnich dwóch-trzech latach, zero głosów na „pozytywnie”, jeden głos „negatywnie”. Cała reszta to jednoznaczna odpowiedź „neutralnie”.
To powinno być oczywiste. Wszak to normalne słowo…, a jednak to wielka rzecz.
My, będąc młodsi niż dolna granica ankietowanych i uczęszczając do szkoły podstawowej, gdy ktoś nie chciał się z nami czymś podzielić, pożyczyć czegoś, mówiliśmy: „Ty Żydzie”. Ktoś się „żydził”.
Literatura Holokaustu była omawiana w szkole podstawowej, wszyscy wiedzieli o zbrodniach nazistów ale na tym poziomie komunikacji związek między jednym a drugim nagle się ulatniał.
Zwrot „Ty Żydzie” był mechaniczny, bezrefleksyjny.
To był „normalny” kod dzieciaków u schyłku PRL. To doświadczenie większości ludzi jeszcze nie starych ale już nie młodych.
Do dzisiaj, używając słowa „Żyd”, mamy jakiś dyskomfort z tyłu głowy. Poczucie winy, jakiejś niestosowności. To też powód dla którego na naszych łamach wszędzie słowo to piszemy z dużej litery. Paradoks ale wyróżniając je w ten sposób, rozbrajamy choć trochę to naciskające na tył głowy poczucie winy.
Przez lata unikaliśmy jak ognia różnych „zestawień” krążących w latach 90-ych w prawicowej prasie, a później w Internecie pokazujących, prawdziwie bądź nie, kto wywodzi się ze starozakonnych.
Ba, jako fanatyczni wyznawcy Gazety Wyborczej we wspomnianych latach, zdarzało nam się wikłać w przekomiczne sytuacje na tym tle.
I tu robimy pauzę. Trzeba przepracować ten temat i uczciwie wyłożyć co i jak, bo nawet we wspomnianym wywiadzie Pani Lewickiej padło nieco głupotek.
W powszechnym obiegu, nasączone poprawnością-polityczną, krążą jednak wielkie głupoty i z nimi warto się rozprawić.
Nie dzisiaj, choć ten szczątkowy text już teraz publikujemy, gdyż nasza teoria spiskowa bardzo nam się podoba.