Gdzie są ekolodzy, czyli rzecz o kryptowalutach.

Mamy kryzys energetyczny. To nie ulega wątpliwości. Do galopujących cen energii, spowodowanych „szczytną” polityką, dołączyła wojna potęgując skutki energetycznego uzależnienia Zachodu od Rosji.

W tej sytuacji zastanawia nas, od lat, milczenie organizacji ekologicznych w sprawie kryptowalut. Póki co, nie ma bowiem żadnego uzasadnienia istnienia tego czegoś. Żadnego. Tylko moda.

Szalona wycena kryptowalut wynika z przekonania, iż ich wartość będzie rosła. To samonapędzająca się maszyna.

Tymczasem technologia blockchainu pochłania ogromne ilości energii, której większość, póki co, pochodzi z paliw kopalnych.

Wychodzi na to, iż jedynym praktycznym skutkiem istnienia kryptowalut jest przyczynianie się do ocieplenia klimatu.

Gdzie są ekolodzy, tak lubiący popadać w absurd?

Tu nie ma wątpliwości, nie ma niedomówień.

Marnowane są ogromne ilości energii. Bez sensu.

Ktoś zyskuje, ktoś traci. Jak rozkładają się proporcje?

Ogromna większość zwykłych, zarabiających na etatach ludzi traci.

Wykonują oni jakąś konkretną pracę. Coś tworzą, świadczą komuś usługę. Społeczeństwo odnosi z ich pracy mniejszą bądź większą korzyść.

Jaką korzyść odnosi społeczeństwo z „kopania” kryptowalut?

Mając comiesięczne wynagrodzenie, „etatowcy” muszą walczyć o każdy jego wzrost, gdyż z powodu podnoszenia cen energii, ich zarobki faktycznie maleją. Czy ewentualna podwyżka zrównoważy rosnące ceny energii, które przecież przekładają się na cały rynek?

I pamiętajmy, że środowisko cierpi.

Gdzie są ekolodzy, którzy są tak medialni i potrafią poruszyć „sumienia” opinii publicznej, co ma przełożenie na decyzje polityków.

Jedyne logiczne uzasadnienie ich milczenia jest takie, iż coś z tych blockchainowych miliardów skapuje do organizacji ekologicznych w zamian za blockchainową ślepotę.

Tak działa system. Wiadomo. Dopiero atak Rosji na Ukrainę sprawił, że przyjrzano się procedurom budowy Nord Stream 2 i okazało się, że przekupywano polityków i expertów w Szwecji, by umożliwili rozpoczęcie inwestycji.

Tak działa system, choć zawsze nas dziwiło, iż nasze władze nie robią nic w tej sprawie, tzn. nie próbują zmobilizować organizacji ekologicznych, także drogami nieformalnymi, do zablokowania budowy drugiej nitki gazociągu.

To mogło się udać.