Obłudnicy, obłudnicy………czyli rzecz o euroexpertach.

Niewielu rzeczy jesteśmy tak pewni jak tego, że gdyby Joseph Goebbes żył w naszych czasach, na pewno nie dostałby pracy w naszej ulubionej rozgłośni TOK FM. Nie wniósłby tam bowiem nic nowego.

Na początek proszę posłuchać fragmentu audycji niezawodnego Redaktora Maślaka z TOK FM, z „euroexpertem”:

 

Oczywiście nie potępiamy pracowników stacji, którzy by zarobić na życie muszą podążać wytyczoną ścieżką, gdyż nie każdy ma taki komfort jak my, którym płaci się za obiektywizm(1).

O cóż więc chodzi?

Przy okazji każdej wzmianki o europejskiej walucie na antenie TOK FM, zawsze pada stwierdzenie, iż debata na temat jej przyjęcia nie ma sensu, gdyż Polacy wyrazili swoje zdanie podczas referendum akcesyjnego.

Zapewne wielu naszych czytelników nie pamięta z powodu młodego wieku atmosfery 2003 r., zapewniamy Was jednak, iż temat wspólnej waluty nie był wówczas na pierwszych stronach gazet…. ani drugich… ani trzecich… itd.

Pamiętajmy jednak, iż „Ignorantia iuris nocet”, więc odrzucamy ten argument.

Odrzucamy również kolejny argument, który jednak w celach naukowych przytoczymy.

Jak świat bowiem światem traktaty i zobowiązania  łamano, gdy było to w interesie łamiącej strony (a przynajmniej tak się wydawało). W końcu w 1939 r. mieliśmy gwarancje ujęte w traktatach ze strony Francji i Wielkiej Brytanii. Jak się to skończyło wszyscy wiemy.

Z czystej wredności zaś dodamy, iż na antenie TOK FM niejednokrotnie można było usłyszeć zarzuty wobec PiS, iż dotrzymuje obietnic wyborczych (np. obniżenie wieku emerytalnego – dobre czy złe, obiecano to wyborcom).

My zdecydowanie uważamy, iż zobowiązań należy dotrzymywać, nie znaczy to jednak, iż raz podjęte zobowiązanie jest nienaruszalne.

Przejdźmy do właściwej argumentacji.

Wbrew temu co niektórzy światli publicyści i politycy twierdzą, Unia Europejska nie zrobiła nam łaski przyjmując do swego grona. Była to transakcja wiązana z której obydwie strony miały odnieść korzyści. Co więcej, ruchy podejmowane przez organy UE dowodzą, iż to ona była stroną której bardziej zależało.

Nowe kraje miały funkcjonować w UE na zasadach ujętych w tzw. Traktacie Nicejskim. Gwarantował on Polsce wyjątkowo mocną pozycję. W dodatku, w miarę jak narastały obawy spowodowane rosnącym w siłę środowiskiem eurosceptyków, z Unii płynęły kolejne zapewnienia i gwarancje uzyskania przez Polskę znaczącej pozycji we Wspólnocie.

Osiągająca wówczas szczyty popularności eurosceptyczna partia Liga Polskich Rodzin, na czele której stał obecny pupil PO, Roman Giertych, aktywnie występowała przeciw akcesji Polski do UE.

Co prawda było to przesądzone, gdyż decyzję podejmował Parlament, jednak politycy prounijni, świadomi że nie sposób przewidzieć konsekwencji akcesji w długim okresie, bardzo pragnęli jej legitymizacji w referendum.

Z tego m.in. powodu, jako jedyne (do tej pory) referendum, trwało ono 2 dni. Dzięki temu udało się uzyskać frekwencję przekraczającą  50% (58,85%)

Mainstream unikał wówczas, podobnie jak jeszcze przez szereg kolejnych lat oczywistego stwierdzenia, iż przystępując do UE zrzekamy się części suwerenności (nie oceniamy, stwierdzamy fakt).

Również dzisiaj w kontekście przyjęcia Euro unika się używania terminu suwerenność, choć jest to najoczywistsza prawda, iż oddając prawo do drukowania pieniędzy w ręce unijnych instytucji, bardzo poważnie ograniczamy zakres w jakim władze naszego państwa mogą kształtować jego politykę.

Wróćmy jednak do Traktatu Nicejskiego na którym opiera się silna pozycja Polski w UE. Niestety nie jest to prawdą.

Traktatu Nicejskiego już nie ma i wcale nie dlatego, że jeszcze przed rozszerzeniem 2004 r. został on odrzucony w referendum przez społeczeństwo Irlandii. Żaden problem. POWTÓRZONO REFERENDUM.

Skoro rozszerzenie stało się faktem, przystąpiono do opracowania nowego dokumentu mającego określać zasady funkcjonowania Unii w zwiększonym składzie, pomimo iż właśnie temu miał służyć Traktat Nicejski.

Rozpoczął się bolesny proces narodzin Konstytucji UE, osłabiającej, a jakże, pozycję Polski we Wspólnocie. Co ciekawe, „stare” kraje UE, ewidentnie korzystające na projekcie Konstytucji, zablokowały w referendach jej wprowadzenie (Francja i Holandia).

Nic straconego. Pokombinowano i spłodzono Traktat Lizboński będący, pomijając kosmetyczne zmiany, dopiero co odrzuconą Konstytucją.

Irlandia nie zawiodła ale sprawdzony już manewr z POWTÓRZENIEM REFERENDUM przepchnął traktat. Przy okazji Irlandia wytargowała dzięki temu dla siebie dodatkowe korzyści. W TYM MIEJSCU ŁĄCZYMY SIĘ W OBURZENIU Z M.IN. RED. ŻAKOWSKIM, LISEM, WOŁKIEM I RESZTĄ RODZINY TOK FM. JAK TO!!! JAKIŚ KRAJ DOMAGAŁ SIĘ OD UNII KORZYŚCI DLA SIEBIE!!! TOŻ TO SZANTAŻ!

Jak widać zobowiązania zobowiązaniami, a życie to biznes.

Wszystko podlega zmianom i wszystko można modyfikować. W polityce zależy to jedynie od woli i siły jaką posiada kraj czy partia (na scenie krajowej).

Z tego powodu nawet przyjmując, iż automatycznie zgodziliśmy się w referendum z 2003 r. przyjąć wspólną walutę, nic nie stoi na przeszkodzie by zmienić decyzję w tej sprawie. Nie oceniamy tu czy przyjęcie Euro jest dobre czy złe. Temu ma właśnie służyć publiczna debata, byśmy my, obywatele RP wyrobili sobie w tej kwestii zdanie i jeśli będą spełnione wymogi formalne, wypowiedzieli się w tej sprawie np. w referendum.

TYLKO CZY „ZGODA” NA PRZYJĘCIE WSPÓLNEJ WALUTY NADAL OBOWIĄZUJE SKORO UNIEWAŻNIONO TRAKTAT NICEJSKI? A JEŚLI OBOWIĄZUJE TO DLACZEGO NIE MOŻNA JEJ ANULOWAĆ TĄ SAMĄ DROGĄ KTÓRĄ PRZYJĘTO TRAKTAT LIZBOŃSKI? i BYNAJMNIEJ NIE BYŁO TO REFERENDUM!!!

Przypomnijmy jeszcze na koniec ostatnie chwile przed referendum unijnym.

Na zakończenie kampanii referendalnej w polskiej telewizji miała miejsce debata zwolenników i przeciwników akcesji.

Przypomnijmy, iż guru przeciwników był wówczas Roman Giertych.

Tuż przed rozpoczęciem ciszy wyborczej czyli północą, z miejsc przeciwników padło pytanie czy jest możliwość wyjścia z UE. Czy jest to w ogóle możliwe?

Siedząca w pierwszym rzędzie ówczesna „siostra” Donalda Tuska, prof. Zyta Gilowska tylko się uśmiechała. Nikt nie odpowiedział na to pytanie choć zostało powtórzone.

Tak więc mamy obecnie Brexit 😀

 

Przypisy:

(1)Niestety piszemy tu pro publico bono i nikt nam za to nie płaci 🙁