Pan Maślak z TOK FM, czyli co się w głowie nie mieści i dlaczego już się nie „kolegujemy” z Panią Wielowieyską.

W radiu TOK FM nie raz można się było spotkać z wyrażeniem „szczujnia” skierowanym pod adresem mediów publicznych. Nie obcujemy z tymi mediami więc nie wiemy czy jest to prawdą, za to po wysłuchaniu porannej audycji w radiu TOK FM w dn. 8.06.2020 r. sądzimy, iż termin ten znakomicie oddaje to, co działo się w tym dniu w porannym paśmie.

Staraliśmy się do tej pory unikać takich określeń, choć wiele wypowiedzi prezentowanych na antenie TOK FM zasługuje na gorszą charakterystykę. Jednak w sytuacji, gdy w sposób po prostu niegodny gra się tragedią, dosłownie śmiercią drugiego człowieka, użycie określenia „tępa propaganda” jest w pełni uzasadnione.

W przypadku Pana Maślaka (audycja Pierwsze śniadanie w TOKu, pn.-pt. 5.00-7.00) nic nas już nie zdziwi. No… nie całkiem. Zdziwiłby nas obiektywny osąd Pana Maślaka w jakiejś sprawie. To byłoby coś.

Jeśli jednak chodzi o Panią Wielowieyską jest nam zwyczajnie przykro. Do tej pory traktowaliśmy Panią Redaktor z sympatią zabarwioną politowaniem, będącym rezultatem jej „warsztatu”.

Wszystkie wypowiedzi Pani Redaktorka formułuje pod tezę, przerywa też nieładnie gdy rozmówca mówi nie po jej myśli. Szczególną irytacje budzi też sposób prowadzenia audycji z udziałem polityków z różnych ugrupowań. Wszyscy obecni w studio, ostatnio oczywiście zdalnie, walą w przedstawiciela partii rządzącej, a Pani Wielowieyska, jako prowadząca, zamiast być koordynatorem dyskusji dołącza do atakującego stadka.

Oczywiście Pani Dominika nie odstaje tu od swoich kolegów i koleżanek, a co więcej, w porównaniu z niektórymi, prezentuje wyższy poziom. W dodatku, ponieważ poświęciliśmy już Pani Wielowieyskiej kilka wzmianek nie chcieliśmy więcej nawiązywać do jej „twórczości”. Po tym jednak co usłyszeliśmy w poniedziałek, po prostu trzeba.

Zacznijmy od Pana Maślaka, nie dziennikarza i nie reportera.

 

Ani z jednym, ani z drugim nie ma ten Pan wiele wspólnego.

Jest z tym Panem jeszcze jeden problem.  Intencje jego wypowiedzi są zawsze oczywiste, stanowią atak pod adresem konkretnych sił czy poglądów. Jednak często są to kompromitujące intelektualnie rzeczy, a Pan Maślak zdaje się sprawiać wrażenie, iż rzeczywiście w nie wierzy, a nie tylko uprawia propagandę.

Co nas tak wzburzyło? Rozmowa Pana Maślaka z autorem onetowego artykułu o tragedii, która miała miejsce podczas kręcenia klipu wyborczego. Stała się tragedia, człowiek umarł, tego nie sposób zanegować. Jednak już po wysłuchaniu wprowadzenia do rozmowy intencje stają się oczywiste. Będący na miejscu ludzie związani są obecnie z kampanią Prezydenta Dudy. I wszystko jasne. Atakując ich, atakuje się klienta.

 

Kluczowy jest zwrot „mogli się przyczynić”. Nasuwa nieładne skojarzenia.

„WIEDZIELI…”

Za chwilę do tego wrócimy, najpierw największy absurd tego poranka.

Posłuchajmy:

 

Prokuratura? A niby z jakiego powodu? To jest tak bezsensowne zdanie, że aż nie wiadomo jak się ustosunkować do niego.

Okoliczności niewątpliwie są tragiczne, zmarł człowiek, ale nie ma żadnych przesłanek by sprawą miała zająć się prokuratura.

Istnieje podejrzenie morderstwa? Nękania? Ktoś kogoś do czegoś zmuszał, może raził prądem?

Pan Maślak jak zwykle chciał seansik nienawiści urządzić na antenie ale autor artykułu aż takim ignorantem nie jest:

 

Wychodzi na to, iż „przyczynili się” oznacza, iż zaprosili do udziału w spocie Panią Kryńską wiedząc, iż ma ona problemy z sercem.

Zmusili? Zaszantażowali? Nie, gdyż Pan Maślak nie omieszkałby o tym wspomnieć.

Schodząc na ten poziom rozważmy sytuację, w której umawiamy się w restauracji po drugiej stronie ulicy, a osoba z którą się umówiliśmy wpada pod samochód przechodząc przez ową ulicę.

Niewątpliwie przyczyniliśmy się do jej śmierci.

 

To słowa autora artykułu, więc można przypuszczać, iż Pani Kryńska miałaby wręcz pretensje do twórców kręconego materiału gdyby jej nie zaprosili do udziału.

Zwrócili Państwo kiedyś uwagę na twardy rdzeń klubów Gazety Polskiej, o zwolennikach redemptorysty z Torunia nie wspominając? Starsi panowie i panie, w imię jakiejś idei ryzykujący poprzez swoją aktywność zdrowiem.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, iż sprawa prywatyzacji kamienic była ważna dla Pani Kryńskiej.

Nie ma też żadnych przesłanek by przypuszczać, iż nie przyszła z własnej woli. Podjęła świadome ryzyko jakie w mniejszym bądź większym stopniu co dzień podejmuje każdy z nas.

Może się takie przesłanki pojawią, a wówczas całkowicie zmieni to obraz sprawy. Obecnie, gdyby istniały najmniejsze wątpliwości, uczynny Onet by o tym wspomniał, a Pan Maślak zapewniłby broadcast.

Stała się tragedia, a teraz sępy usiłują ją wykorzystać w kampanii.

Dołączmy do tego wypowiedź Pani Wielowieyskiej:

 

Pytanie to Pani Dominika powtarza, tym razem z tezą, iż również Pan Kaleta wiedzę o zdrowiu Pani Kryńskiej posiadał.

Minister twierdzi, iż  nie wiedział, a my pozwolimy sobie autorytarnie stwierdzić, iż taka wiedza niczego złego nie dowodzi.

Jeśli złożono Pani Kryńskiej propozycję i ona ją z własnej woli przyjęła to jest to jej prawo, jej wolność i jej życie. Nie była przecież ubezwłasnowolniona. Miała świadomość swojego stanu.

Nie ma to z etyką i moralnością nic wspólnego.

Jak to jest, że środowiska które same siebie określają jako liberalne nieustannie chcą ograniczać wolność obywateli. Oczywiście dla ich „dobra”. Zadaniem dziennikarzy jest tłumaczenie społeczeństwu takich machinacji, a oni w sposób urągający inteligencji opowiadają się po jednej czy drugiej stronie. Dno.

Na antenie TOK FM nawołuje się przy każdej okazji do udziału w protestach przeciw władzy. Ani razu nie słyszeliśmy by owym nawoływaniom towarzyszyło jakieś ostrzeżenie w postaci: „Przyjdź tylko jeśli nie masz problemów zdrowotnych, gdyż ta zła władza może ci przywalić pałą, spryskać gazem” itp.

Przecież na zdjęciach z owych zgromadzeń wyraźnie widać, iż biorą w nich udział głównie starsi ludzie.

Nieładne to co teraz napiszemy, ale tragedia na antyrządowej masówce byłaby od razu wykorzystana propagandowo przez media opozycyjne. Od sugestii poczynając, iż zamieszane w sprawę były siły porządkowe.

Tak właśnie działa demokracja i przykre to, ale w każdym państwie na świecie, zresztą nie tylko takim, w którym władza pochodzi z wyborów, takie sytuacje opozycja wykorzystuje. Ofiara staje się symbolem.

Nie zmienia to faktu, iż nie pochwalamy takich metod. Sposób w jaki usiłuje się sprawić wrażenie, że w śmierć Pani Kryńskiej były zamieszane osoby, na które atak wpisuje się w obecną kampanię, to draństwo. Pan Maślak się nigdy takimi rzeczami nie przejmuje.

Tylko co tu robi Pani Dominika?

W tym samym „Poranku” Pani Redaktorka popisała się jeszcze w innym temacie.

 

Ech… Cytuje Pani Dominika wypowiedź Prezydenta Sopotu, który wskazuje, iż firma prawnicza tocząca spór z miastem o „Zatokę sztuki”, zwaną, jak nie omieszkała Pani Redaktorka przytoczyć „Zatoką świń”, obsługiwała również J.Kaczyńskiego i PiS. Zwyczajnie chamsko łączy się aferę pedofilską z osobą lidera PiS. Pani Dominika poczuła się w obowiązku nagłośnić sprawę. Klasyczne obrzucanie błotem, a nuż coś zostanie z zestawienia: Kaczyński, świnie, pedofilia. Dno. (Przy końcu pada termin pedofilia. Nagranie skróciliśmy.)

Żeby to jeszcze jakaś inna osoba powiedziała to by aż tak bardzo nie raziło, ale to mówi człowiek, który jako prezydent jest w sporze z ową kancelarią więc bezstronności nie ma tu żadnej i paskudne intencje powiązania z obozem władzy są oczywiste.

Tylko co w tym wszystkim robi Pani Dominika?

I przykład „warsztatu” Pani Dominiki:

 

 

Zawsze jest jakieś ale…

Pani Dominika jak zwykle zakłada, iż w sympatycznym jej medium piszą prawdę i tylko prawdę. Gdy Pan Kaleta wyjaśnia, iż fakty są inne i on ma na to świadków, Pani Dominika stwierdza, że nie interesują jej spory Pana Ministra z Onetem, gdyż fakty są znane, a są one takie jak je Onet przedstawia.

Gdzieś kiedyś obiła nam się o uszy podstawowa, jak się wydaje, dla prawnika i dziennikarza „jakaś” regułka o konieczności wysłuchaniu drugiej strony. Czy nie jest to fundament wymienionych powyżej zawodów?

 

Jaka wojna? Tu chodzi o fakty.

Ponownie składamy „pocałunek śmierci” na zarośniętym obliczu Redaktora Wróbla, prowadzącego poranki TOK FM we wtorki. Kto wie czy nie skończy się to kolejnym już dyscyplinowaniem ze strony Red. Żakowskiego, który proponował Panu Wróblowi podjęcie pracy w TVP, gdyż ośmielił się wyrazić swoje zdanie na temat spektaklu „Klątwa”.  Cóż… wolność słowa.

Otóż gdy Pan Wróbel prowadzi wywiad, zadaje pytanie i słucha odpowiedzi. Szyk, klasa i kultura.

Gdy rozmówca pierniczy farmazony, po zakończeniu jego wypowiedzi, Pan Redaktor nieagresywnie podsumuje, bądź następne pytanie sformułuje w ten sposób, iż wszyscy będą i tak wiedzieli ile była warta wypowiedź sprzed chwili.

Pan Wróbel nie traktuje słuchacza jak idioty, któremu trzeba łopatologicznie tłumaczyć co i jak.

Niestety, wszyscy pozostali prowadzący poranki łopatologię stosują, kosztem jakości rozmowy starając się by przebiegała ona zgodnie z ich linią, a już w żadnym razie nie można dopuścić, by wypowiedź gościa, będąca w kontrze do intencji prowadzącego, brzmiała logicznie i prawdziwie.

Dno.

I jeszcze o Panu Maślaku.

Ten text powstał na gorąco, po wysłuchaniu poniedziałkowego poranka. Powstaje natomiast odrębny artykuł o Panu Maślaku, gdyż niedawno przesadził. W zasadzie w każdym programie przesadza i z rzetelnością, uczciwością i obiektywnością jego audycje nie maja wiele wspólnego, ale cóż, zarabiać na życie trzeba.

Jednak w jednym, króciutkim momencie posunął się za daleko. I tego tak zostawić nie można.

Zamieścimy przykłady jego wypowiedzi i sami będziecie Państwo mogli ocenić, czy jest takim dziennikarzem, jakim się sam przedstawia. A sam siebie opisuje całkiem często i generalnie można stwierdzić, iż niespecjalnie skromny facet z niego.

 

Jedną umiejętność, niezwykle skuteczną w propagandzie, opanował do perfekcji. Jest to oskarżanie innych o brak czegoś, czego samemu się nie posiada.

Taka strategia zmusza oskarżanych do obrony, a od oskarżającego oddala ataki.

Tak więc w najbliższym czasie opublikujemy text udowadniający, iż m.in. z przyzwoitością Pan Maślak nie ma wiele wspólnego.

Ach! Jeszcze jedno.

Ponieważ sami nie używamy takich słów, skorzystamy z pomocy Pani Wielowieyskiej i pozwolimy sobie ją zacytować, w najbliższym czasie prawdopodobnie wielokrotnie, by określić poziom tego i owego.

 

Oczywiście każdą wypowiedź Pani Wielowieyskiej podeprzemy konkretnymi przykładami.