Postanowiliśmy zapoczątkować „nową, piękną tradycję” wybierając, w drodze głosowania, artykuł numeru w najbardziej prestiżowych polskich tygodnikach.
Zaznaczmy, iż jako obiektywny portal o profilu antypisowskim, dokonując wyboru artykułu kierujemy się przesłaniem jakie on ze sobą niesie, oraz formą jaką owo przesłanie przyjmuje by odnieść pożądany skutek.
W oparciu o te kryteria, w świeżutkim jeszcze Newsweeku nr 32/2016, zdecydowanie najwięcej głosów zebrał artykuł Pani Anny Szulc, pt. Najazd Hunów.
Generalnie uważamy że artykuł Redaktorki Szulc wypełnia ponadprzeciętnie standardy rzetelnego dziennikarstwa.
Z finezją i subtelnością pokazuje Autorka zgubne skutki PiSowskiej reformy 500+ w postaci najazdu nad Bałtyk wielodzietnych (w dzisiejszych realiach 2+3 to już wielodzietność) rodzin, których nigdy wcześniej nie było na to stać.
Cenimy zwłaszcza subtelność przekazu, sprytnie zmuszającego czytelnika do samodzielnej identyfikacji problemu. Psycholodzy społeczni już lata temu opisali, iż najbardziej przekonują nas treści do których sami dojdziemy, stąd najskuteczniejsza jest delikatna sugestia. Nachalna propaganda często przynosi odwrotny skutek, a jej autora możemy podejrzewać np. o zaprzedanie się jakiejś grupie interesów.
Na szczęście Redaktorka Szulc sprawnie unika takich podejrzeń.
Na niespełna trzech stronach (minus ilustracje, tytuł, nagłówek) Autorka obraziła zaledwie: pracowników fizycznych, rodziny wielodzietne (2+3), łysych, ludzi którzy nie mogą sobie pozwoliuć na rozrzutność, klasę średnią (księgowa?), ludzi oszczędnych, górników, hutników, czytelników „wSieci”, fanów discopolo, ludzi pulchnych i noszących koszulki z napisem Wołyń.
Zastanówmy się, o ile więcej ludzi można by obrazić na trzech stronach (niespełna).
Szczególną wartość niosą dwa pierwsze akapity. Wielka zasługa Pani Redaktorki za zawarty tam opis bulwersującego zdarzenia.
Relacja przedstawia prowadzonego przez żonę i trójkę dzieci grubego, wygolonego i pijanego tynkarza odzianego w koszulkę „Wołyń. Pamiętamy” który atakuje młotkiem opalonego turystę wziętego pomyłkowo za imigranta-terrorystę.
Gdybyśmy zobaczyli taką scenę w filmie nie będącym polską komedią, uznalibyśmy ją za absurdalną fantazję scenarzysty. Pamiętajmy jednak że to Newsweek, a to zobowiązuje.
Wracając do głównego wątku.
Sprawca tłumaczył się potem: „Ciemny, ponury typ, źle mu z oczu patrzyło”.
Koleżanka redakcyjna zauważyła co prawda, iż biorąc pod uwagę wypowiedź tego samego tynkarza w końcówce tekstu: „Piękny, kurwa, ten Bałtyk”, należałoby się spodziewać zamiast epitetów: „Ciemny, ponury” i nieco wyszukanego zwrotu o „patrzeniu z oczu”, raczej czegoś w stylu „Czarny był, huj jeden”.
Po uwadze, jaki tygodnik omawiamy, koleżanka wycofała się z podobnych konfabulacji.
Zastanówmy się na koniec jaką wartość dodaną niesie ze sobą przytaczany artykuł.
Jeśli ludzie którzy muszą się liczyć z każdym groszem przeczytają ten nr Newsweeka, z pewnością nie pojadą w przyszłym roku nad Bałtyk i my wszyscy, dobrze zarabiający będziemy mogli normalnie wypocząć nad polskim morzem. Problem w tym, że ci ludzie raczej nie kupują Newsweeka. Może wzorem aktywistów z lat dawno minionych, którzy walcząc o poprawę warunków życia robotników rozdawali wśród nich rewolucyjne odezwy, warto rozważyć jakąś formę darmowego kolportażu Newsweeka w najbiedniejszych dzielnicach.
Zapewne niejedna polska głowa rodziny, po przeczytaniu artykułu Redaktorki Szulc, spędzi kolejne wakacje w ojczystej dzielnicy w jakże ważnym rodzinnym gronie.