Unijne miliony Edwarda Szydły?

Szydlo_z_LogoJak wykazało skrupulatne śledztwo redaktorów Bianki Mikołajewskiej oraz Jakuba Stachowiaka, ok. 25 mln. złotych z funduszy UE otrzymało w ostatnim dziesięcioleciu  na działalność edukacyjną stowarzyszenie oraz szkoła, której dyrektorem jest mąż Pani Premier Beaty Szydło.

Już jednak znacznie wcześniej, bo od 1992 r. (w tym roku została założona wspomniana szkoła) pan Szydło pozyskiwał środki ze Wspólnoty.

Natychmiast pojawiły się komentarze, iż biorąc pod uwagę interes państwa Polskiego, pieniądze te zostały faktycznie zmarnowane.

Zdaniem krytyków, państwa „starej” Unii pompując poważne kwoty w kursy i szkolenia (w ogromnej mierze zawodowe i językowe) faktycznie szkoliły dla siebie siłę roboczą.

Praktyka dowiodła, iż imigranci z innych kręgów kulturowych, bądź nawet południowych regionów Europy, ustępują pod względem wydajności pracownikom z Europy Środkowo-Wschodniej.

Najlepszym tego dowodem byli polscy gastarbaiterzy którzy, gdy jeszcze nikomu nie śniła się integracja z UE, pracowali „na Zachodzie” efektywniej i znacznie taniej, nawet w porównaniu do lokalnych fachowców.

Elity tamtych państw, posiadające wcale nieczęstą umiejętność dbania o interes własnego państwa w dłuższej perspektywie, opracowały strategię, zgodnie z którą korzyści ze zniesienia kontroli w ruchu granicznym miały przewyższyć ewentualne straty.

Oczywiste jest, iż koszt szkoleń, utrzymania infrastruktury i odpowiednio wykwalifikowanej kadry były i są o wiele niższe w Polsce niż na Zachodzie. W dodatku sprzęt wykorzystywany do owych szkoleń zakupywany był w tamtejszych krajach, a szkolenia samych edukatorów często odbywały się w ramach tych funduszy poza granicami Polski, tym samym niejako na początku znaczna część „pozyskanych” środków wracała do ofiarodawców.

Po otwarciu granic, setki tysięcy Polaków natychmiast opuściło Polskę by pracować na przysłowiowym „zmywaku”. Trzeba przy tym dodać, iż przynajmniej w pierwszych latach byli oni z owego „zmywaka” zadowoleni.

Zarobki za równie ciężką pracę co w Polsce (o ile w ogóle takowa była), pozwalały na rzeczy u nas niemal nieosiągalne: po opłaceniu kosztów utrzymania pozostawały jeszcze środki na oszczędzanie, respektowano przepisy prawa pracy, BHP,  skrupulatnie rozliczano urlopy itp.

Straciła więc Polska wielu młodych, energicznych ludzi, niemniej w ojczyźnie pozostawaliby oni bierni, stanowiąc jedynie źródło obciążeń dla budżetu państwa.

Większość nie zerwała kontaktu z ojczyzną, a wielu wystawia nam za granicą dobre świadectwo.

Nie sposób więc jednoznacznie krytykować nie tak bardzo samarytańskie postępowanie Zachodu, gdyż nawet jeśli Polska nie zyskała na tych funduszach, to Polacy i owszem.

Tym samym Redakcja zdecydowanie przyłącza się do opinii, iż aktywny udział męża Pani Premier w efektywnym wykorzystywaniu środków UE powinien być wzorem współpracy z Unią Europejską.

Redakcja.

Jedna myśl nt. „Unijne miliony Edwarda Szydły?

  1. nieekonomista

    Mnie zastanawia taka rzecz. Co jakiś czas ktoś gdzieś wspomni jak bardzo samorządy są zadłużone, niektóre nawet już zbankutowały. DOstawały pieniądze z UE ale trzeba było do nich dodawać wkład własny, zaciągany oczywiście na kredyt.
    Przydałaby się jakaś rzetelna analiza czy te kredyty są spłacane, tzn. czy się zmniejsza ich kwota (rata + odsetki). W przeciwnym razie zmierzamy ku przepaści.
    Oczywiście przed wyborami mówi się co to się pobuduje i pieniądze się znajdą dlatego nie ma co liczyć na rzetelność w tej sprawie polityków.
    Mogliby jednak jacyś ekonomiści policzyć w jakim kierunku cała sprawa zmierza.

Komentarze są wyłączone.