Komu wolno, a komu nie wolno urządzać prowokacje, czyli kontrola skarbowa vs impreza urodzinowa (A.Hitlera).

Cała Polska zadrżała z oburzeniem na postępowanie nadgorliwych urzędniczek skarbowych z Bartoszyc, które w drodze prowokacji nałożyły mandat na uczynnego pracownika warsztatu samochodowego, który nie wystawił rachunku za wymianę, po godzinach, żarówki w pojeździe pań.

Cel  był szczytny. Wystawianie rachunków, a w konsekwencji płacenie podatków to obowiązek obywateli i jeden z fundamentów państwa, gdyż bez podatków nie jest ono w stanie funkcjonować.

Razi jednak styl całej operacji, w konsekwencji czego „Dura lex sed lex” nie okazało się takie „dura” i wśród społeczeństwa rozległ się chichot na wieść, iż to nadgorliwym urzędniczkom grozi mandat.

W tym przypadku w starciu obywatel – państwo to obywatel  zwyciężył.

Inną, potencjalną prowokacją o której głośno się zrobiło w ostatnim czasie jest sprawa hailującego dziennikarza TVN, jednego z autorów reportażu o urodzinach Hitlera.

Próba postawienia mu zarzutów przez prokuraturę natychmiast spotkała się z kontrakcją ze strony jedynie słusznych mediów, a sprawę przesądził list Pani ambasador USA.

Na marginesie dodajmy, że w USA można świętować co się chce, jak chce i z użyciem jakichkolwiek symboli i organom państwa nic do tego, pod warunkiem, że przy okazji takich obchodów nie składa się np. ofiary z bliźniego.

Potencjalna presja międzynarodowa okazała się zbyt silna i oskarżenie wycofano.

Ponieważ podobno nie ma głupich pytań, więc zastanówmy się, czy obchody urodzin Hitlera mogły być prowokacją?

Zgodnie z tą hipotezą, dziennikarze TVN zaprzyjaźnili się z członkami stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność” (nazywanymi dalej idiotami) powołując się na wspólnotę poglądów. Uwiarygodnili się łamiąc ustawę o propagowaniu symboli odwołujących się do nazizmu, m.in. hailując, co zostało utrwalone na zdjęciach.

Dysponując środkami finansowymi na gadżety zaproponowali zorganizowanie urodzin nazistowskiego przywódcy, na co idioci przystali.

Ergo – w świat poszła radośnie przez uczynne media rozpropagowana informacja o nazistowskiej, rasistowskiej itp. Polsce.

Mała dygresja. CNN opublikował przed kilkoma dniami efekty badań opinii publicznej w krajach Europy Zachodniej i Środkowej z których wynika, iż w Polsce postawy antysemickie są najsłabsze (wśród zbadanych krajów).

Wracając do TVN. Jakie poszlaki przemawiałyby za prowokacją Bertolda Kittla, Anny Sobolewskiej i Piotra Wacowskiego?

Po pierwsze są to czynniki czysto ludzkie, jak chęć umocnienia pozycji w środowisku dziennikarskim, w niełatwych czasach dla branży tradycyjnych mediów. Może to skłaniać do ryzykownych posunięć.

To oczywiście słaby argument. Kolejne przesłanki są już poważniejszej natury.

Is fecit cui prodest. Kto skorzystał na omawianym reportażu? Poza oczywiście dziennikarzami – chwilowymi celebrytami.

Zdjęcia grupki idiotów wreszcie dostarczyły jakieś wizualne dowody na poparcie głoszonej wszem i wobec tezy o faszyzmie, rasizmie  i końcu demokracji w Polsce.

Oczywiście eksploatowane są w dalszym ciągu nagrania z Marszu Niepodległości. W tym roku w dn. 11 listopada na portalu Onet pod różnymi artykułami puszczano nagrania z zamieszek podczas marszów z okresu rządów PO-PSL. I w TVN nie brakowało wspomnień.

Zabawne, nieprawdaż? Nie pokazywano marszów z ostatnich lat,  po przejęciu władzy przez PiS, gdy przebiegały one całkowicie pokojowo. Fakt ten dowodzi tylko, iż te tak eksploatowane medialnie zamieszki były efektem prowokacji służb poprzedniej ekipy.

Tak więc choć w MSW nie ma obecnie kto inicjować antypisowskich wystąpień, to w mediach znajdzie się niejeden „spiritus movens”.

Całkiem niedawno Mark Dekan, szef Ringier Axel Springer Media, wysłał pracownikom polskiego oddziału firmy (obejmującego m.in. redakcje „Fakt”, „Newsweeka”, „Przeglądu Sportowego” i Onet.pl) list z zaleceniami którą stronę polskiej sceny politycznej należy „drapać po pleckach”.

Przyzwolenie z góry jest. Róbcie, działajcie, a może i troszkę podretuszujcie. Środki się znajdą i staniemy za wami murem.

Wisienkę na torcie upieczonym przez Pana Dekana położył premier Waldemar Pawlak. Zacytujmy: „do takiej firmy jak TVN opłaci się dopłacić, żeby mieć taki wpływ na politykę jak TVN. Niemcy sobie kupili – przez inwestycję w Axel Springer – „Fakt”, „Newsweek”, Onet.”.

I dalej: „Dzisiaj oddziaływanie mediów, które są pod kontrolą różnych międzynarodowych koncernów, jest dużo większe na polski rząd niż wszystkich przedsiębiorców razem wziętych.”.

Ameryki Pan Pawlak nie odkrył, ale słowa takie padające z ust niepisowca mają jednak dodatkowy smaczek.

Czy na podstawie powyższych przesłanek, całkowicie bezzasadną jest hipoteza o obchodach urodzin Hitlera jako inspiracji dziennikarzy TVN?

Trzeba po prostu sprawę zbadać jako jeden z wątków. I tyle.

Tym bardziej, że rozgłaszanie o owym nieszczęsnym party na cały świat stwarza, w świetle raportu CNN, nieprawdziwe wrażenie o postawie społeczeństwa w Polsce.

Jedna myśl nt. „Komu wolno, a komu nie wolno urządzać prowokacje, czyli kontrola skarbowa vs impreza urodzinowa (A.Hitlera).

  1. podpis

    Zarząd oddziału warszawskiego SDP skierował do redaktora naczelnego TVN24 Adama Pieczyńskiego pytania dotyczące reportażu o neonazistach, którzy świętowali rocznicę urodzin Hitlera. SDP prosiło o przedstawienie „podstawy prawnej, w oparciu o którą redakcja zataiła fakt popełnienia przestępstwa (wg informacji podanych przez TVN24, do przestępstwa doszło w kwietniu 2017 r., tymczasem emisja materiału miała miejsce 20 stycznia 2018 r.); kto podjął decyzję o wielomiesięcznym przetrzymaniu materiału i niepoinformowaniu organów ścigania”.

    Reagując na tamte pytania, Wojciech Czuchnowski napisał felieton pt. „Stowarzyszenie Donosicieli Polskich”. Ocenił w nim, że pytania SDP są „idiotyczne” i „żenujące” oraz „zawierają podły donos: dziennikarze stacji zataili i przetrzymywali”.

Komentarze są wyłączone.