Sexafera czyli gwóźdź do trumny (?) Gazety Wyborczej.

Nie…nie będziemy się tu znęcać nad Jakubem Dymkiem (Krytyka Polityczna) i Michałem Wybieralskim (Gazeta Wyborcza), gdyż wiemy, iż nie zawsze z honorem udaje się przejść przez próby którym życie nas poddaje.

Przyjmując sexaferę jako punkt wyjścia, poznęcamy się nad Gazetą Wyborczą i całym skupionym wokół niej środowiskiem.

Zanim do tego przystąpimy, z całą mocą chcemy stwierdzić: Moraliści, nieważne prawicowi czy lewicowi, jeśli deklarują szczytne hasła, a prywatnie się łajdaczą, powinni być rozliczani z całą bezwzględnością. Złodziej nie może pouczać „nie kradnij”. Po prostu.

Dzięki „Codziennikowi feministycznemu” uzyskaliśmy wgląd w język i zachowania jakie prywatnie prezentuje część liberalno-lewicowych środowisk.

Mobbing, sexizm, przemoc i wulgarność.

Nie przesądzając sprawy, jesteśmy skłonni uwierzyć J.Dymkowi, iż oskarżenie o gwałt jest co najmniej wątpliwe. Postępowanie M.Wybieralskiego „sex za pracę” zostało jednak potwierdzone przez samego oskarżonego.

Skoro nie były to pojedyncze przypadki to rodzą się pytania: kto jeszcze o tych zachowaniach wiedział, a jeśli takie osoby były, dlaczego nie reagowały. Czy publikacja w „Codzienniku feministycznym” opisuje incydentalne zachowania, czy też przełamuje zmowę milczenia na temat niewłaściwych zachowań w tzw. „postępowych” środowiskach.

Stawiamy tezę, iż sexafera jest ostatnim gwoździem do trumny wiarygodności Gazety Wyborczej. Dlaczego?

Zacznijmy od szokującego wyznania.

Wychowała nas Gazeta Wyborcza.

Jesteśmy w Redakcji w podobnym wieku i dorastaliśmy w latach 90-ych. Wszyscy czytaliśmy GW i to ona kształtowała nasze postawy i światopogląd. Redaktorzy „Wyborczej” zakorzenili w nas wiarę w wolność słowa, pluralizm, demokrację, państwo prawa, swobodę wypowiedzi i rozstrzyganie konfliktów poprzez dialog. Nie krępowanie nikomu ust, tylko drogą dialogu wypracowywanie jeśli nie konsensusu to przynajmniej kompromisu.

Postulaty takie jak tolerancja wobec odmienności zarówno w wyglądzie jak i poglądach czy zachowaniach to była nasza religia.

Po wkroczeniu w dorosłe życie, jedni wcześniej, inni później, zorientowaliśmy się, że owe ideały nijak się mają do rzeczywistości którą GW kształtowała.

Tego, że GW wywierała decydujący wpływ na rzeczywistość lat 90-ych nikt nie neguje. Utratę wpływów zapoczątkowała dopiero „aferą Rywina”.

Nie pogrążyła dziennika nawet kompromitacja, jaką była publikacja o współpracy oficerów Komendy Głównej Policji z gangsterami, za którą przepraszali Piotr Pacewicz i Piotr Stasiński.

Mniej lub bardziej jawne wsparcie ze strony władz, spółek skarbu państwa czy biznesu, bynajmniej nie tylko polskiego, pozwalało nieźle funkcjonować pomimo spadającej sprzedaży i dopiero „Dobra zmiana” odmieniła sytuację.

Wymówienie prenumerat i odcięcie wsparcia ze strony spółek powiązanych ze Skarbem Państwa dobiło finansowo GW i zaowocowało serią zwolnień. Sytuacji nie mogą poratować wierni czytelnicy, gdyż ich liczba stale maleje zapewne z tego samego powodu, dla którego i my zarzuciliśmy lekturę gazety A.Michnika.

Szlachetne hasła publikowane na łamach dziennika pozostawały po prostu w sferze deklaracji w obliczu niewygodnych tematów i własnych interesów.

Dobrze to obrazuje postawa Gazety Wyborczej wobec Lecha Wałęsy.

Ścieżki A.Michnika i L.Wałęsy rozeszły się definitywnie wraz z wyborami 1990 r. Były przywódca Solidarności był odtąd regularnym celem ataków dziennika.

Siła i częstość ataków była proporcjonalna do znaczenia jakie Wałęsa odgrywał na polskiej scenie politycznej. Gwałtowny przypływ ciepłych uczuć względem byłego prezydenta  przyniósł dopiero wzrost poparcia społecznego dla braci Kaczyńskich.

Skłóceni ze swym dawnym szefem, stali się tym przysłowiowym wrogiem, który jednoczy poróżnione dotąd środowiska. W ten właśnie sposób Lech Wałęsa, tym razem w pozytywnej roli, powrócił na łamy GW.

Fala hejtu wylała się na historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka po zapowiedzi ich książki o byłym przywódcy Solidarności. ZANIM JESZCZE KTOKOLWIEK JĄ PRZECZYTAŁ!

Gdy po kilku latach sprawa wstydliwych wątków w biografii Wałęsy ponownie trafiła na pierwsze strony wraz z ujawnieniem dokumentów z „szafy Kiszczaka”, m.in. w jaki sposób, Proszę Państwa, broniono Wałęsę w mediach Agory: „Przecież to nic nowego. Cenckiewicz i Gontarczyk dawno to opisali”.

Przyznajemy… zatkało nas.

W każdym społeczeństwie ścierają się grupy interesów w walce o wpływy i prawo do kształtowania rzeczywistości. Gorzej, że w walce tej, pióro może zabić równie skutecznie co miecz.

Historyk, dr Dariusz Ratajczak został zniszczony za to, że przytoczył prace angielskich historyków negujących skalę, czy też sam fakt istnienia holokaustu, a przecież ci „historycy” (nie umknął Państwu cudzysłów?) istnieją, a cała „afera” mogłaby być pretekstem do przeprowadzenia akcji edukacyjnej.

Ci ludzie nie znikną dlatego, że nie będziemy o nich mówić, a blokowanie dyskusji rodzi tylko podejrzenia i przysparza im zwolenników.

Żadne pseudonaukowe „bla bla” nie wytrzyma konfrontacji z relacjami świadków Zagłady.

W tym kontekście warto wspomnieć, że tak wychwalany w „lewicowo-liberalnej” prasie film „Kłamstwo” o brytyjskim negacjoniście holokaustu Davidzie Irvingu, rodzi raczej wątpliwości co do jakości metod którymi posługują się jego oponenci.

Wróćmy na nasze podwórko.

Przykładem podwójnych standardów środowisk Gazety Wyborczej jest np. krytyka programów Jana Pospieszalskiego. Permanentna i totalna.

Tymczasem w programach „Warto rozmawiać” zawsze występowali przedstawiciele obydwu stron sporu mogąc się swobodnie wypowiadać(1).

Prawdą jest, że jedna strona (niemiła J.Pospieszalskiemu) była zawsze w mniejszości, jednak była i każdy mógł usłyszeć kontrargumenty.

Tymczasem Wyborcza organizowała „debaty” w rodzaju tej na temat książki prof.Grossa, z udziałem autora, A.Michnika i ks.Bonieckiego. Zgodzimy się chyba, że taki skład gwarantuje umiarkowaną temperaturę „debaty”, czy raczej „rozmowy”.

Takie „debaty” w swoim gronie miały stworzyć pozory dyskusji, ścierania się poglądów, choć z biegiem czasu wierzyli w to już chyba tylko ci, którzy ze współpracy z Agorą czerpali korzyści (wsparcie GW otwierało niejedne drzwi).

Ostatnie lata i tracenie wpływów przyniosły ten pozytywny skutek, że media Agory zaczęły postępować nieco bardziej uczciwie. Nie, nie wprowadzono w życie deklarowanej zasady pluralizmu poglądów i dyskusji jako pola ich ścierania się.

Po prostu zasady te przestały być wyznacznikiem przyzwoitości. Uznano, iż można zrezygnować z ich stosowania, pozostając demokratą, liberałem, przyzwoitym człowiekiem itd.

Papierowej Gazety Wyborczej obecnie unikamy, namiętnie natomiast słuchamy jej radiowej emanacji w postaci radia TOK FM. Warto zauważyć, że jego popularność, odwrotnie do dziennika, systematycznie rośnie wśród świadomych politycznie wyborców, a poranne audycje to lektura obowiązkowa wielu polityków i to z obydwu stron sceny politycznej.

Nie stoi to w sprzeczności z upadkiem papierowego protoplasty. Roli kreatora rzeczywistości nikt i nic środowisku „Wyborczej” nie przywróci i choć jednostronne recenzowanie rzeczywistości skupia wokół TOK FM przeciwników PiS, to z racji na poruszane tematy, obok politycznych, także gospodarcze i społeczne z całego świata, jest to po prostu interesująca rozgłośnia dla inteligenta.

Strzałem w dziesiątkę było powierzenie niedzielnej audycji Grzegorzowi Sroczyńskiemu, z racji na jego poglądy. To taki listek figowy, który znacznie poszerza bazę odbiorców.

Nie możemy się powstrzymać przed uwagą, iż to „śmiech historii”, że tak jak marsze KOD-u do złudzenia przypominały marsze zwolenników Radia Maryja, tak TOK FM jest liberalno-lewicowym odpowiednikiem mediów T.Rydzyka.

Zastanawia nas czasem czy Adam Michnik ma świadomość tego, że redemptorysta z Torunia nigdy nie doszedłby do takiego znaczenia, gdyby nie rzeczywistość lat 90-ych wykreowana w dużej mierze przez Gazetę Wyborczą.

W ostatnich latach przetoczyła się przez polską publicystykę dyskusja na temat, czy można było wybrać inną drogę niż reformy Balcerowicza. Można się zastanawiać czy byłoby lepiej czy gorzej, gdyby nasza gospodarka przyjęła inny model. Jak każde rozważania z rodzaju „co by było gdyby” nie sposób tego udowodnić. Pewne jest jednak to, że w innym modelu społeczno-gospodarczym, redemptorysta z Torunia nie doszedłby do takiego znaczenia.

O tym, jak polskie liberalne środowiska STWORZYŁY tzw. „fenomen Tadeusza Rydzyka” piszemy tutaj:

„Byłaś mi matką i ojcem” – powiedziało Radio Maryja do Gazety Wyborczej.

Na koniec pragniemy podziękować w imieniu 30-40 latków, „wychowanym” tak jak my na Gazecie Wyborczej.

Dziękujemy Ci za spapranie nam młodości i najbardziej produktywnych lat naszego życia. Zamiast bezwzględnie włączyć się w wyścig szczurów i robić pieniądze dbając tylko o swój własny interes, my uczestniczyliśmy w akcjach, wolontariatach, inicjatywach społecznych i braliśmy udział w happeningach które z Twoim patronatem, Gazeto Wyborcza, propagowały miłość, równość i w ogóle raj na ziemi.

Budowaliśmy „lepszą Polskę”.

Wrażliwość społeczna i lewicowa troska o los obywatela, które wszak leżały u Twoich podstaw rozpłynęły się w nagonce na inaczej myślące środowiska.

Alkoholik czy narkoman był ok. „Autorytety” po takich przejściach były i są promowane na waszych łamach. W porządku, jesteśmy tylko ludźmi. Tylko dlaczego ci, którzy bez takich „przygód” funkcjonowali normalnie w społeczeństwie, ciężko pracując i dbając o fundamentalny dla społeczeństwa czynnik, jakim jest tradycyjna rodzina, nie otrzymywali od was wsparcia?

Gospodarcze nurty którymi podążałaś, a nie rozwijamy tu tych wątków, gdyż to temat na ogromne opracowanie, wykluczały wszelkie odrębne opinie i bezpośrednio przyczyniały się do bogacenia wąskich grup interesu z Polski i zagranicy. Kosztem ogromnej większości społeczeństwa.

W pewnej chwili utknęliśmy. Zaleźliśmy się w takim miejscu, w którym dyskryminowani przez „postępowe” prawo pracy byliśmy zarządzani przez ludzi, którzy wasze „ideały” mieli gdzieś, choć ściskaliście się nimi na salonach.

Dziwisz się Gazeto Wyborcza ustami swoich dziennikarzy: „Dlaczego ludzie nie reagują na to, co PiS robi z sądami?”.

Pomożemy Ci. Dlatego, że Ty i bliskie Tobie środowiska nie macie już wiarygodności, a dzięki PiS ludzie pierwszy raz poczuli, że to jest ich państwo i to państwo coś dla nich zrobiło.

Gazeto Wyborcza! Zawiodłaś gospodarczo, społecznie, politycznie, a teraz zawiodłaś moralnie. Nie ma już płaszczyzny na której byś się nie skompromitowała.

Żegnamy Cię bez żalu(2).

Przypisy:

(1) W ostatnich dniach na J.Pospieszalskiego spadła ostra krytyka za program poświęcony hodowli zwierząt futerkowych. Jak zwykle prowadzący miał swoje sympatie. Nie pochwalamy tego, jednak w studiu byli przedstawiciele drugiej strony i mogli się wypowiadać, co stawia ten program wyżej niż wiele „debat” organizowanych przez „liberałów”.

(2) Marzymy sobie 🙁