O tym jak PiS wygrało wybory i szansach J.Kaczyńskiego zostania tyranem.

W 2016 r. naród spłatał dotychczasowym „elitom” figla, demokratycznie obwieszczając chęć zmian.

Zabawne były głosy publicystów „głównego nurtu” po zwycięstwach PiSu w 2016 r. Ich totalne niezrozumienie i zagubienie było rozczulające. Redaktor Szostkiewicz, który w czwartkowych spotkaniach na jedną nóżkę u ś.p. red. Paradowskiej zawsze wyróżniał się umiarkowaniem na tle reszty gości, w obliczu nowych okoliczności oniemiał: „Jak mogli?”, „Nie rozumiem”, „Sukcesy…”, itp.

Po wprowadzeniu 500+ wszystko stało się jasne. PiS kupił wyborców. To wygodna wymówka, uwalniająca od winy ale…

…jaka była gwarancja, że PiS dotrzyma obietnicy? Który rząd od czasu przemian dotrzymał jakichkolwiek obietnic?

Platforma rządziła przez 8 lat. Donald Tusk nie spełnił żadnej z obietnic wygłaszanych podczas kampanii. Wprowadził za to reformy o których słowem nie wspominał.

Tak więc „500+”,  nasi drodzy antypisowcy, to tylko wygodna wymówka dla Was.

O faktycznych przyczynach zwrotu w polskiej polityce pisali i prawicowi i lewicowi dziennikarze (przez lewicę rozumiemy środowiska skupione wokół partii Razem, SLD to była kwintesencja kapitalizmu i demokracji liberalnej, o czym napiszemy kiedyś odrębny tekst).

Po antypisowskiej stronie jedynie jednostki takie jak Grzegorz Sroczyński, czy Rafał Woś stawiali obiektywną, nie „pobożnożyczeniową” diagnozę.

W całym opozycyjnym obozie, to tacy ludzie jak ww. są największym zagrożeniem dla Prawa i Sprawiedliwości. Przy krytyce autorytarnych zapędów obecnej władzy, diagnozują oni źródła jej sukcesu. Oczywiście PO i generalnie środowiska o których tu piszemy są z ich punktu widzenia skompromitowane ale właśnie dlatego dają oni podwaliny pod budowę nowej siły, krytykującej dotychczasowy stan rzeczy, lecz nie godzącej się na rządy PiS.

Na forpoczcie drugiej strony antypisowskich mediów sztandar dzierży Redaktor T.Lis. Jego diagnoza jest prosta. PiS kupił wyborców i trzeba zrobić wszystko by odsunąć Kaczyńskiego od władzy. KROPKA. Z punktu widzenia obozu rządowego T.Lis i pokrewni mu publicyści to błogosławieństwo. Im częściej mówią ludziom jak było dobrze, i jak źle oni zrobili popierając PiS, tym mocniej umacniają ich w dotychczasowej postawie.

Skąd w takim razie wziął się sukces PiS?

Posłużymy się, paradoksalnie, numerem GW z dn. 26.11.2017 r. i zamieszczonym tam wywiadem z Georgem Friedmanem, który wyjaśnia przyczyny globalnego kryzysu demokracji: „…elity, które utraciły władzę, nie są w stanie zaakceptować faktu, że w demokratycznym społeczeństwie wcale nie muszą dominować. Więc przedstawiają wyborców strony przeciwnej jako głupich, niewykształconych, niewiedzących, co dla nich dobre. […] Głównym zagrożeniem dla demokracji jest to, że elity chcą mieć monopol na władzę”.

„Elity” te, ukształtowane z wymieszania starego (PRL) i nowego (Solidarność) wiodły nas od czasów „Okrągłego Stołu”. Społeczeństwo złaknione Ameryki (starsi czytelnicy na pewno pamiętają jaką czcią cieszyło się USA w Polsce na początku lat 90-ych ), czy też „drugiej Japonii”, zgodziło się nadal zaciskać pasa, co miało zapewnić świetlaną przyszłość.

W tym samym czasie inni pasa popuszczali i tylko ogromną mobilizacją zdołali przerwać „dietę” zaserwowaną im w latach 2005-07.

Propaganda która wybuchła po szokującym zwycięstwie PiS w 2005 r. sprawiła, iż jeśli ktoś przyznał się publicznie do popierania partii Kaczyńskich, w „lepszym” towarzystwie spotykał się z wymownymi spojrzeniami i uśmieszkami. W gorszym mógł usłyszeć o „karłach”, „kurduplach” itp.

Doszło do tego, że Donald Tusk, mgr historii kojarzony był przez przeciętnego Polaka jako „inteligent”. Tymczasem braci Kaczyńskich, doktorów prawa, wyborcy ograniczający swoją edukację polityczną do wieczornych serwisów informacyjnych, przypisywali do całkiem innego środowiska.

O tym jak traktowano braci Kaczyńskich piszemy tutaj:

Kilka smutnych uwag do wypowiedzi J.Kaczyńskiego.

Obecnie mamy czas….cóż….rewanżu.

Czy jednak, jak to wieszczą niektórzy, nadchodzi tyrania?

W świetle słów Friedmana oraz zachowań opisywanych tu środowisk o „jedynie słusznych poglądach”, nie jest to wykluczone.

W dodatku znajdujemy wiele analogii historycznych na poparcie takiej tezy.

Nie będziemy odwoływać się do popularnej ostatnio w publicystyce III Rzeszy (napiszemy o tym odrębny tekst) lecz sięgniemy znacznie dalej, do samej genezy „tyranii”.

Termin ten narodził się w starożytnej Grecji. Oznaczał on człowieka wyniesionego przez lud do władzy w celu obalenia oligarchii. Miał tym samym wyraz jak najbardziej pozytywny.

Oligarchia, czyli rządy uprzywilejowanej grupy społecznej, była bowiem zamknięta dla reszty społeczeństwa i dbała o utrzymanie swojego uprzywilejowanego statusu.

Powyższe zdanie, jako opis sytuacji po 1989 r., to esencja twardego elektoratu PiS.

Wracając do Grecji.

Niezadowolenie społeczeństwa osiągało w pewnym momencie masę krytyczną, co skutkowało zmianą ustroju. W dodatku rządy tyranów to w polis czasy świetności i prosperity. Usprawniano funkcjonowanie państwa (khem, khem, reforma sądów), a tyran siłą rzeczy musiał otworzyć ścieżki kariery dla ludu, gdyż to z niego wypływało źródło jego władzy.

Z reguły tyranie upadały w drugim pokoleniu i nietrudno się domyśleć, że zmieniały się one w nowe oligarchię. Tym razem jednak zastąpiła ją demokracja.

Wniosek jest następujący. Tyrania jest konsekwencją nie demokracji tylko oligarchizacji życia gospodarczego i politycznego.

Tyle Grecja.

Czy Cromwell, Bonaparte, Hitler byli tyranami? Jeśli za wyznacznik przyjmiemy władzę absolutną to byli. Upraszczając zagadnienie, władza każdego (w zasadzie Napoleona nie ale jako tyran nam tu pasuje) z nich wyrosła na gruncie poczucia wykluczenia pewnych grup, choć z oczywistych względów tylko Hitler sięgnął po władzę w ukonstytuowanym ustroju demokratycznym. Przynajmniej w tym jednym elemencie zwolennicy teorii o podobieństwie IV RP i III Rzeszy mieliby rację.

(Intensywnie eksploatowanym w liberalno-lewicowych mediach analogiom pomiędzy drogą do władzy A.Hitlera i obecną sytuacją w Polsce poświęcimy odrębny tekst.)

Zejdźmy na niższy poziom. W każdej zhierarchizowanej, zastałej strukturze istnieją grupy które chcą awansować. Czystki i przetasowania mają miejsce w każdej partii, w każdym kraju pod każdą szerokością geograficzną i w każdym ustroju.

Modelowym przykładem tego problemu jest armia w czasach pokoju. Z okrzepłą kadrą wyższych oficerów to przekleństwo dla młodych, żądnych awansów wojskowych.

Ten właśnie proces na poziomie społeczeństwa umożliwił zwycięstwo PiS. Na partie Kaczyńskiego zagłosowali rozczarowani rzeczywistością i swoim położeniem, a równocześnie wkurzeni pełną zadowolenia postawą przedstawicieli władzy, co w ekstremalny sposób eksponował Prezydent Komorowski.

Wielu oddało głos nie za PiS, lecz raczej przeciw PO.

To starsi, bo młodzi po prostu podziękowali Platformie za reformę rynku pracy.

Przypomnijcie sobie Państwo jakie w latach 2005-07 r. były odczucia młodych względem PiS. To była partia obciachu.

Obecnie młodzi, jeśli już wykazują aktywność polityczną, to jej ciężar przesunął się na prawo. Zapewne nie potrwa to długo.

Po stronie opozycji większą ilość młodych twarzy można było zobaczyć jedynie podczas manifestacji przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego oraz przeciw polityce leśnej ministra Szyszki.

Może to zaczątki przyszłego systemu referendalnego? W końcu przyszłość należy do młodych… gdy się zestarzeją.

Obecnie, jeśli na antypisowskich manifestacjach, pośród ogromnej przewagi osób starszych znajdą się młode twarze, są one natychmiast obfotografowywane ze wszystkich stron.

Marsze KOD-u i podobnych inicjatyw wyglądają jak żywcem wyjęte z uroczystości organizowanych przez Radio Maryja w latach dziewięćdziesiątych. To nie przypadek. Tak jak w latach 90-ych wielu ze zwolenników T.Rydzyka nie godziło się z nową rzeczywistością, tak obecnie manifestujący nie akceptują pisowskich realiów.

Różnica jest jedynie taka, iż ludzie którzy zbudowali potęgę redemptorysty z Torunia, nie byli beneficjentami poprzedniego ustroju (wyjątki oczywiście się znajdą). Maszerujący na czele antypisowskich manifestacji to co do jednego najwięksi beneficjenci III RP.

Wyjątkiem na opozycyjnej, społecznej scenie jest partia Razem i podobne grupy. Oni jednak odcinają się również od dotychczasowych elit.

Tak sobie rozważamy czy to nie będzie przyszłość naszej sceny politycznej po wymarciu dinozaurów z PiS i PO. Normalna lewica, w postaci socjalnej i antyklerykalnej partii Razem i konserwatywna prawica, z przywiązaniem do wolnego rynku i tradycji katolicko-narodowej w postaci Ruchu Kukiza.

Rządzili by na zmianę wspierani przez mniejsze ugrupowania i przynajmniej scena polityczna byłaby w miarę klarowna, a jak to w stabilnym systemie dwupartyjnym różnice by się stopniowo, do pewnego poziomu, zacierały.

„Socjalistyczno-antyrobotniczy” PRL wszystko pomieszał, w rezultacie czego PiS nie jest prawicą w tradycyjnym rozumieniu, a czym jest PO to chyba nie sposób określić. Na pewno nie partią liberalną.

Tak więc żyjemy obecnie w atmosferze rewanżu za lata, używając kolokwialnego zwrotu”, wciskania kitu przez elity.

Czy więc Kaczyński zostanie tyranem?

Sondaże wskazują, iż ludziom jeszcze nie przeszło wkurzenie na minione „elity” ale czy jest ono na tyle mocne, by wzmocnić mandat PiS?

Decydując się na wcześniejsze wybory w 2007 r. wydawało się, iż Kaczyńscy rozbili bank. Przeliczyli się jednak, i pomimo przejęcia elektoratów Samoobrony i LPR i uzyskania większej ilości głosów niż w 2005 r., to PO wygrała wybory.

Ogromna akcja propagandowa pod hasłem „Idź na wybory. Zmień ten kraj.” i utożsamienie PiSu z obciachem zrobiło swoje.

Dzisiaj jednak stare elity są skompromitowane, a Prawo i Sprawiedliwość swoja polityką społeczną bynajmniej nie zniechęca do siebie mas.

Sytuacja na rynkach nie przeszkadza.

W kontekście rynków i gospodarki warto posłużyć się małą reminescencją.

Przez całe lata dziewięćdziesiąte i pierwsze obecnego wieku, w mainstreamowych mediach, ekonomiści, eksperci i publicyści formułowali jednoznaczną receptę na rozwój gospodarki.

Należy obniżać podatki przedsiębiorcom by mogli inwestować. Nie należy dusić najbardziej operatywnych podatkami. Dlaczego okradamy tych, którzy stanowią o rozwoju naszej gospodarki. Daniny państwowe duszą inicjatywę biznesu, itp, itd.

W myśl powyższych zasad (a naprawdę pragnąc sobie kupić głosy biznesu), z inicjatywy PiS obniżono podatki w 2007 r. To jest NIESAMOWITE, że praktycznie jedynymi partiami które w III RP obniżyły podatki, były „lewicowe” SLD i „socjalne” PiS. (W swojej ośmiolatce tzw. „liberalna” PO podwyższyła kilkanaście danin.)

Najciekawsze w tym wszystkim było to, że po pisowskiej obniżce, mogliśmy pierwszy raz w wolnej Polsce usłyszeć, np. na antenie TVN24 głosy „expertów” ekonomicznych, krytykujących obniżanie podatków.

Konkluzja była taka, że gdyby J.Kaczyński wówczas obwieścił że da wszystkim po 100 mln. (klasyk :D) to natychmiast pojawiłoby się pytanie: „Dlaczego tak mało?”.

Nasi drodzy antypisowcy. Właśnie przez takie numery jesteście tam gdzie jesteście.

Trzeba zaznaczyć, że dziś, poza coraz mniej licznymi środowiskami neoliberalnych purystów, pogląd o wyłącznych zaletach obniżania podatków uważa się za skompromitowany. Wniosek ten jest efektem kryzysów gospodarczych ostatnich lat.

Niewątpliwie obecna władza majstruje przy sądach. Reforma systemu sądownictwa jest bardzo potrzebna, jednak w krótkiej perspektywie i przewidywalnym obsadzeniu swoimi ludźmi „reformowanych” stanowisk, jest to ruch ewidentnie zwiększający swobodę działania PiS.

Kluczowa będzie oczywiście seria najbliższych wyborów.

Wydaje się, że nawet skonstruowanie ordynacji wyborczej „pod siebie” nie da PiSowi pełni konstytucyjnej władzy. Pewne jest to, że im bardziej zagranica będzie „pouczała” polskie władze, tym będą one rosły w siłę.

Mamy nadzieję, iż wykazaliśmy w powyższym tekście źródło sukcesu PiS. Co do potencjalnej tyranii J.Kaczyńskiego zaledwie poruszyliśmy kilka wątków i po szersze omówienie odsyłamy Państwa do tekstu „Jak to było z Adolfem H., czyli co donoszą dzisiejsze Kassandry” (jak tylko zostanie opublikowany).

Jedna myśl nt. „O tym jak PiS wygrało wybory i szansach J.Kaczyńskiego zostania tyranem.

Komentarze są wyłączone.