Ideologia LGBT – czyli odpowiednie dać rzeczy słowo.

Czy istnieje coś takiego jak „ideologia LGBT”?

Oczywiście że istnieje. I co z tego? To po prostu fakt. Ani dobry, ani zły.

Co prawda, w naszych realiach historycznych, termin „ideologia” niesie ze sobą lekko negatywny wydźwięk, gdyż może budzić skojarzenia z systemami totalitarnymi, jednak liberalizm, czy społeczna nauka Kościoła to też ideologie. A czym jak nie ideologią jest koncepcja praw człowieka?

Niezależnie od tego, jakie intencje przyświecały twórcom skrótu LGBT, składającego się z pierwszych liter nazw przedstawicieli środowisk nieheteronormatywnych, używanie w odniesieniu do niego określenia „ideologia” jest w pełni uprawnione.

Ulubione źródło wiedzy Prezydenta Komorowskiego określa ideologię jako:

[…] każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata.

(Przytoczyliśmy pierwsze zdanie. Pełna definicja na dole artykułu).

Zanim przejdziemy do analizy postulatów „ideologii LGBT” wyjaśnimy co Prezydent Duda miał na myśli, mówiąc o LGBT: „Dzisiaj też próbuje nam się i naszym dzieciom wciskać ideologię, tylko inną, zupełnie nową. To jest taki neobolszewizm”. I dalej: „Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”. (https://tvn24.pl/polska/prezydent-andrzej-duda-o-lgbt-komentarze-zagranicznych-mediow-4609963)

Opozycja z entuzjazmem rzuciła się na drugie z przytoczonych zdań twierdząc, iż Prezydent odmawia prawa do człowieczeństwa osobom LGBT. To nośne, to medialne, a gdyby było prawdziwe, zasługiwałoby na jednoznaczne potępienie. Tylko że to fałszywe.

Prezydent w ten sposób obnaża mechanizm propagandowy, którym posługują się środowiska nieheteronormatywne. Owa propaganda stawia przed nami człowieka i oznajmia: zobacz, on jest taki sam jak ty i on ma takie samo prawo do szczęścia, a ty mu tego prawa odmawiasz. Chcesz mu zrobić krzywdę.

I jak z tym polemizować? Z obrazem.

(Nie oceniamy tutaj, nie wartościujemy. Opisujemy mechanizmy.)

To o czym mówił Prezydent jest schowane za tym człowiekiem. To zestaw poglądów, wizja świata, która jak kropla konsekwentnie drążąca skałę, poszerza swoje oddziaływanie w społeczeństwie modyfikując dominujące do tej pory w nim postawy.

Inna sprawa, że niektórzy propagatorzy owej ideologii, zamiast strategii kropli, stosują taktykę młotka.

Niedopuszczalne jest odmawianie komuś człowieczeństwa ze względu na poglądy, w zasadzie z jakiegokolwiek powodu, choć w przypadku niektórych czynów sprawa już nie jest tak jednoznaczna. Choć różnimy się wszystkim innym, to fakt bycia człowiekiem czyni nas równym w tym jednym aspekcie. Oczywiście nijak się ma to do rzeczywistości. Realizacja również fundamentalnych praw człowieka wynikających właśnie z faktu naszego człowieczeństwa zależy od majątku, znajomości i pozycji społecznej. Istnieje też, werbalizowana przez niektórych pokusa, by człowieczeństwa odmawiać zbrodniarzom, czy np. pedofilom. Są to jednak rozważania na poziomie emocjonalnym. Nie niszcząc fundamentów cywilizacji zachodniej, nie sposób podważać idei równości, nawet jeśli to fikcja.

Jednak każdego człowieka można potępić za poglądy które wyznaje, jeśli owe poglądy uważamy za złe, za niosące jakieś zagrożenie. Walka, przynajmniej teoretycznie, toczy się z ideologią, nie z człowiekiem, który jest jedynie jej nośnikiem. To oczywista realizacja zasady wolności słowa i istota demokracji.

Spór, jak to w demokracji,  jest czymś zwyczajnym. W przypadku LGBT nadzwyczajna jest jego temperatura.

Na placu boju spotykają się bowiem dwie skrajności, dwa światy, pomiędzy którymi o kompromis nie będzie łatwo.

Zasadność przywołania bolszewizmu w kontekście ideologii LGBT, z punktu widzenia środowisk konserwatywnych nietrudno uzasadnić.

Ideologia LGBT jak każda inna, zawiera w sobie jakiś zbiór wartości, postaw, jakąś wizję świata. Ludzie wyznający ową ideologię, przekonani o jej słuszności, dążą do przebudowy otaczającej ich rzeczywistości zgodnie z jej założeniami.

Ot przebudowujemy społeczeństwo na kształt który uważamy za jedynie słuszny.

Aż tyle i tylko tyle.

Z tego punktu widzenia jest to dokładnie to co zrobili bolszewicy, ale i np. do czego dążą ekolodzy, wegetarianie itp. Do zmiany postaw, zachowań.

Oczywiście Prezydent Duda wypowiedział się tak, a nie inaczej pragnąc wzbudzić negatywne emocje względem środowisk LGBT, a tym samym przeciwko swemu głównemu oponentowi. Nie będziemy tu analizować na ile jest to silny związek, choć Prezydent Trzaskowski podpisując deklarację LGBT musiał liczyć się z oczywistymi konsekwencjami. Obecnej sytuacji nic w najbliższym czasie nie zmieni, a przedstawia się ona tak, iż Prezydent Warszawy został z owymi środowiskami utożsamiony.

Użycie porównania do bolszewizmu obrazuje temperaturę sporu.

Co zrobili bolszewicy? Rozwalili zastany porządek społeczny. Całkowicie.

Dosłownie anihilowano dotychczasową strukturę społeczeństwa, fizycznie eliminując warstwy stojące na jej straży. Przestały one odgrywać jakąkolwiek rolę w robotniczym „raju”. Szlachta i arystokracja, duchowieństwo, handlowcy i przemysłowcy, a w końcu sam car, jako uosobienie starego systemu.

Analogia ma więc dowodzić istnienia zagrożenia ze strony ideologii LGBT dla obecnego modelu społeczeństwa, którego podstawową komórką jest rodzina, jako związek kobiety i mężczyzny.

Zmieniając definicję rodziny, niszczymy fundament. Upadek opierającej się na nim konstrukcji jest w tej sytuacji kwestią czasu.

Cóż to więc za „potwór” ta ideologia LGBT?

Jakież poglądy łączą ów zbiór ludzi?

Pierwszy, oczywisty element, to rozdzielenie płci biologicznej od płci tożsamościowej.

Biologiczny/a mężczyzna/kobieta, utożsamia się z płcią przeciwną (dla jasności wywodu w tym miejscu, darujemy sobie inne konfiguracje).

Wspominaliśmy niedawno, przy okazji wypowiedzi J.Kaczyńskiego o płciach, iż zawsze dziwiło nas, że środowiska LGBT nie posługują się w dyskursie publicznym argumentem o dzieciach przychodzących na świat z niejednoznacznymi cechami płciowymi. Podejmowana wówczas przez rodziców i lekarzy decyzja waży na całym ich późniejszym życiu.

Skoro więc natura sprawia, iż interpłciowość przyjmuje widoczną formę, można dopuścić możliwość istnienia przypadków, w których prawidłowo uformowany/a pod względem biologii mężczyzna/kobieta, może nie czuć identyfikacji z własnym ciałem. Innymi słowy, płeć „mózgu” nie pokrywa się z płcią reszty ciała.

Czy płeć mózgu to efekt wyłącznie biologii, czy też możliwy jest tu wpływ kulturowy? Nie mamy kompetencji by udzielić odpowiedzi.

Faktem jednak jest, iż w rezultacie operacji zmiany płci (korekcji, dla preferujących ten termin), biologiczny mężczyzna nie stanie się kobietą, tak jak biologiczna kobieta nie stanie się mężczyzną.

Nasuwa się fundamentalne pytanie. Co to znaczy być kobietą bądź mężczyzną?

Gdyby decydowała wyłącznie zdolność do rozmnażania, co w takim razie z bezpłodnymi heteroseksualistami?

Płeć jest determinowana przez chromosomy i to na ich poziomie zachodzą procesy skutkujące nieprawidłowościami w budowie organizmu widocznymi gołym okiem, bądź ujawniającymi się w laboratorium.

I tu dochodzimy do konieczności użycia terminów „normalność” i „nienormalność”, co w kulturalnie prowadzonym dyskursie jest niekomfortowe, gdyż termin „nienormalny”, pomijając sytuacje bardzo nieformalne, jest słowem obraźliwym.

Informujemy więc, iż używając powyższego terminu nie zamierzamy nikogo obrazić. Posługujemy się nim z konieczności w kilku miejscach, dla określenia osób, których orientacja sexualna jest inna niż hetero.

Co więcej, a dziwi nas to od dłuższego czasu, występujący w mediach aktywiści LGBT w sposób pośredni skłaniają do używania względem nich takiego właśnie określenia.

Termin homo(itp.)sexualiści został praktycznie wyparty przez termin nieheteronormatywni (od heteronormatywności M.Wernera).

Intencją było pozbycie się członu „sex”, jednak takie stawianie sprawy to ewidentne zakłamywanie rzeczywistości. Przecież to właśnie zaspokajanie popędu płciowego odróżnia ludzi z owych środowisk od heterosexualistów.

Argument, iż chodziło o wskazanie na inne orientacje, niż tylko homo, nie znajduje uzasadnienia, gdyż w tym przypadku wystarczyłby termin nieheterosexualni.

Co więcej, słowo „sex” zastąpiono słowem „norma”.

Zakłada się więc, iż heteroseksualiści (heteronormatywni) są czymś „normalnym”, podczas gdy homo(itd.)sexualiści, jako nieheteronormatywni, są czymś „nienormalnym”.

Na gruncie logiki, medycyny, dominującej u nas kultury jest to stwierdzenie jak najbardziej poprawne.

Norma to większość, więc każda mniejszość jest od normy odstępstwem.(1)

Problem stwarza jednak niestosowność używania terminu „nienormalny” wobec innych ludzi.

Grozi to dehumanizacją, gdyż w języku potocznym „nienormalny” to „upośledzony”, a tezę o niepełnym człowieczeństwie można podeprzeć argumentem niepłodności, itd. To wiecowa demagogia. Podążanie tą drogą nie jest naszą intencją, zbyt blisko tu do tzw. „mowy nienawiści”.

Podobne rozważania na gruncie naukowym np. językoznawców byłyby jak najbardziej dopuszczalne. Piszemy tu jednak w zasadzie o polityce, a w tej sferze życia ważyć należy każde słowo.

Jesteśmy absolutnymi przeciwnikami poprawności politycznej, ale wbrew temu co różne „autorytety” twierdzą, nie polega ona na obrażaniu, tylko na mówieniu prawdy. Wszystko ma jednak swój czas i miejsce.

Wracając do chromosomów.

Skoro zaburzenia w ich układzie powodują odstępstwa od „normy” to gdzie tu ideologia? Przecież to medyczny fakt.

Ideologią jest mówienie o istnieniu trzeciej płci, a w zasadzie to tych płci narobiło się w narracji przychylnych tej koncepcji środowisk całe stadko.

W sensie biologicznym, pomijając organizmy stojące sporo, bardzo sporo, niżej na drabinie ewolucyjnej, istnieją tylko dwie płcie.

Zwolennicy udowadniania czegoś tam dowodzą, iż w przyrodzie homosexualizm jest zjawiskiem co najmniej częstym. Czego to dowodzi?

Na pewno nie istnienia dodatkowych płci.

Na marginesie. Przypadek sympatycznych szympansów bonobo to dowód na prawdziwość słów D.Tuska, iż miłość jest jedyną skuteczną metodą eliminacji ze społeczeństwa konfliktów. No… nie tyle miłość co sex.

Gdzieś kiedyś obiło nam się o uszy twierdzenie, podobno naukowe, iż widoczny czasem na miejskich trawnikach stosunek psów (samców) to sprawa ustalania hierarchii. Ponieważ ta wiedza zapewne nie pochodzi z wypełnionej przez uczestników spółkowania ankiety, więc może rzeczywiście chodzi po prostu o „przyjemność”.

(Już po napisaniu textu zdaliśmy sobie sprawę, iż „życzliwi” powyższy akapit raczą sobie zinterpretować w ten sposób, iż porównujemy kogoś do psów. Uprzejmie więc propagandzistów informujemy, iż odnosimy się tutaj po prostu do licznie przytaczanych przez zwolenników ideologii LGBT przykładów ze świata zwierzęcego, używanych dla poparcia tezy, iż homosexualizm jest czymś naturalnym. Potwierdzamy po prostu iż stosunki homosexualne w przyrodzie występują. Tak jak heterosexualne jakkolwiek głupio to zdanie nie zabrzmi. Nic więcej.).

Tylko ponownie, czego to dowodzi?

Najbardziej naturalną rzeczą na świecie jest nieustający cykl życia i śmierci, ten zaś wymaga narodzin.

Wyższe ssaki nie pączkują, itp. Przynajmniej nie same, bo klonowanie jest już rzeczywistością.

Naturalna droga rozmnażania „na naszym poziomie” jest jedna. Potrzebne są płcie. Dwie. Samiec i samica. Z biologicznego punktu widzenia sprawa nie podlega dyskusji. Osoby które nie są w pełni kobietą bądź mężczyzną, są w stopniu mniejszym bądź większym jednym bądź drugim. Jest to tragedia dla takiej osoby i niewątpliwie konieczna jest dla jej dobra akceptacja przez najbliższych i społeczeństwo, jeśli wiedzy o swojej płciowości nie ograniczają one do kręgu najbliższych.

Jednak mówienie w przypadku takich osób o dodatkowej płci to oszukiwanie tych osób. To po prostu biologia.

I tu wchodzimy na teren kultury, ściślej płci kulturowo-społecznej, czyli owego strasznego gender-a.

Ileż nieporozumień narosło wokół tego tematu.

Płeć społeczno-kulturowa to ogół zachowań, norm itp. itd. przypisanych przez kulturę danej płci. Przyjmując więc narrację „wrogów” gender, iż badaniem gender-a zajmują się środowiska zainteresowane propagowaniem ideologii LGBT, należy przyjąć, iż jest to rozpoznanie wroga. Absolutnym bowiem fundamentem ideologii LGBT jest rozmycie przypisanych do płci ról w społeczeństwie.

Innymi słowy, kobiety mogą odgrywać role męskie, a mężczyźni kobiece. Ze wszystkimi pomiędzy.

Z gender-em czy bez gender-a proces ten postępuje. Przypisane do płci role, postawy, zachowania warunkowane kulturowo, pod wpływem czynników zewnętrznych (np. wojny) i wewnętrznych ewoluują. Np. spodnie noszone przez kobiety, dzielenie się opieką nad dziećmi itp.

Jednak czy istnieje, poza dwoma niepodważalnymi, jakaś inna płeć?

Otóż istnieje coś takiego jak płeć warunkowana kulturowo, przy czym zjawisko to nigdy nie występowało w naszym kręgu kulturowym. Oczywiście nie jest to, bo nie może być, płeć biologiczna. Nie ma to też wiele wspólnego z gender-em z naszego kręgu kulturowego.

Przykładem jest tu jedna z indyjskich kast (hijra), której członkowie postrzegani są właśnie jako trzecia płeć, choć z punktu widzenia biologii, to po prostu mężczyźni, bądź osoby interpłciowe. Zajmują się oni usługami sexualnymi i są częścią tamtejszej kultury od tysiącleci.

I tu dochodzimy do meritum. Płeć warunkowana kulturowo to efekt długotrwałego procesu, który mógł mieć miejsce w sprzyjających okolicznościach społecznych i kulturowych. Warunki takie zaistniały na terenie Azji, w otoczeniu skrajnie odmiennej od europejskiej kultury.

Istnienie owej indyjskiej kasty jest usadowione w tradycji, w wierzeniach, a pomimo tego również hijra spotykają się z agresją ze strony przedstawicieli reszty społeczeństwa.

Zapoznali się Państwo kiedyś z hinduskimi wierzeniami?

Proszę je sobie zestawić ze Starym i Nowym Testamentem.

Czy się to komuś podoba czy nie, chrześcijaństwo jest jednym z fundamentów na którym wzniosła się Cywilizacja Zachodnia. Nie piszemy tu teraz o sprawach wiary, o tym czy ktoś wierzy w Boga, Szatana, niepokalane poczęcie itp. Piszemy o modelu społeczeństwa, które pod dominującym wpływem chrześcijaństwa, wyrosło na ruinach cywilizacji klasycznej.

W tym świecie kwestia istnienia wyłącznie dwóch płci nie budziła wątpliwości. (Wyjątki pewnie jak zwykle się znajdą, a jak ktoś nam „zaargumentuje” Trójcą Świętą to się poddajemy).

Na ile pozwala sądzić obecna wiedza historyczna, w starożytnej Grecji akceptowana była pedofilia, wg współczesnych kryteriów, jako element uspołecznienia młodzieńców. Nie było jednak wątpliwości, iż „akcja” rozgrywa się między płcią męską.

Stary Testament każe sodomię śmiercią, a wszak wywodzące się z niego chrześcijaństwo stanowiło łącznik kulturowy, spajający Europę i późniejsze, podlegające jej ekspansji ziemie. W powstałej w ten sposób Cywilizacji Zachodniej nie istniało, bo nie mogło zaistnieć, coś takiego jak trzecia płeć.

Schodząc na chwilkę na poziom absurdu. Skoro niektóre środowiska chcą przeszczepić na grunt naszej kultury wzorce kulturowe pochodzące z innych kręgów kulturowych, to może, pozostając przy Indiach, wprowadzimy system kastowy. Jesteśmy pewni, iż taki pomysł spodobałby się wielu naszym rodakom, zwłaszcza tym, którzy znajdowaliby się na szczycie drabiny.

Tak więc mówienie w odniesieniu do polskich realiów o trzeciej płci to ideologia, żadne prawa człowieka.

Prawa człowieka oznaczają, iż osoba nieheterosexualna ma prawo do życia, wolności, własności, itp. itd.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by taka osoba mówiła o sobie jako o trzeciej płci.

Jeśli ktoś neguje fakt istnienia takowej, kwestią uprzejmości jest zatrzymanie tego faktu dla siebie i akceptacja, a przynajmniej tolerancja względem tak się określającej osoby.

Nie można jednak nikogo zmusić, by uznał fakt jej istnienia, czy wręcz karać, za jej negowanie.

Właśnie to by było łamaniem praw człowieka.

Jest oczywiście możliwe prawne usankcjonowanie istnienia, umownie rozumianej, trzeciej płci, co znalazłoby swój wyraz w drukach urzędowych. Jednak by uniknąć zarzutów o, tym razem faszyzm, musi taka zmiana uzyskać poparcie większości społeczeństwa.

Z punktu widzenia biologii można by to uzasadnić w ten sposób, iż kategorią trzecia płeć obejmuje się wszystkie przypadki, które z tych czy innych powodów, odbiegają od chromosomowego, „wzorcowego” modelu mężczyzny lub kobiety. To się jednak kojarzy z hasłami czystości rasowej, a poza tym co z „niewzorcowymi” ludźmi, utożsamiającymi się w pełni z kobietą, bądź mężczyzną? By być w miarę precyzyjnym trzeba by bardzo rozbudować formularze.

To się już dzieje na Zachodzie.

Tu musimy wspomnieć o wywiadzie z dr n. med. Aleksandrą Jodko-Modlińską, w Polityce, nr 24/2020. Póki co przeczytaliśmy pierwszą kolumnę i daliśmy sobie czas na przemyślenie zawartej tam treści. Z ilości zamieszczonych tam nazw różnych płci(?) można dojść do wniosku, iż heterosexualni mężczyzni i kobiety urodzeni jako heterosexualni mężczyźni i kobiety są na wyginięciu.

Głośnym swego czasu przejawem oddziaływania ideologii LGBT było ubieranie przedszkolaków (chłopców) w sukienki, malowanie paznokci itp.

Jaki przekaz wypływa z tego i tym podobnych akcji? Poczuj się jak dziewczynka? Nie ma znaczenia czy jesteś chłopcem czy dziewczynką?

Nie oceniając czy to dobre czy złe, jest to ewidentne uderzenie w tradycyjnie przypisane w naszym kręgu cywilizacyjnym role społeczne.

Przyjęcie za cel dzieci, będących kulturowo nadal w znacznej mierze tabula rasa, to świadome dążenie do wprowadzenia zmian w momencie najmniej sprzyjającym oporowi, w imię….. ideologii.

Uniwersalny przekaz, nie sugerujący podziału na lepszych i gorszych (czy dziewczynki przebierały się za chłopców?) i nie ograniczający się do płci powinien brzmieć, wszyscy jesteśmy ludźmi. Niezależnie od różnic, płci, koloru skóry, języka którym się posługujemy. Ludźmi. Wszystko inne jest drugorzędne.

I nie trzeba będzie wchodzić w szczegóły typu, posłużmy się terminologią zaczerpniętą ze wspomnianego już wywiadu w Polityce, że „non-binary” to też człowiek.

Kończymy. Zaledwie „liznęliśmy” temat, należało jednak wyjaśnić wreszcie, iż termin „ideologia LGBT” jest w pełni uprawniony, a Prezydent nie do końca powiedział to, co opozycyjna propaganda twierdzi.

Postaramy się jeszcze przed najbliższymi wyborami wrócić do tematu, a przy okazji dostarczymy każdej ze stron naszej polskiej wojenki, po gotowym do użycia materiale propagandowym. W jednym i drugim przypadku nieładnym.

Poza tym należy poświęcić kilka zdań prawu do szczęścia.

Przypisy:

(1) Na poziomie demagogicznym można by tu kontrować, iż norma nie musi oznaczać czegoś dobrego. Większość obywateli III Rzeszy do czasu popierała Hitlera, była to więc swego rodzaju norma. Odchylenie od owej normy postrzegamy dzisiaj jako  coś pozytywnego, jednak i tu należy różnicować. Przeciwnikami nazistów, dosłownie na śmierć i życie, byli komuniści. Czy takie „lekarstwo” byłoby lepsze niż „choroba”?

IDEOLOGIA:

Mianem ideologii określa się każdy zbiór uporządkowanych poglądów – religijnych, politycznych, prawnych, przyrodniczych, artystycznych, filozoficznych – służących ludziom o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata. Społeczną funkcją ideologii jest artykulacja celów aktywności i dopuszczalnych sposobów ich osiągania oraz motywacja ich zasadności względami uznawanymi za wyższe niż jednostkowy interes (wizja rzeczywistości + system wartości + dyrektywy praktycznego działania). Zapotrzebowanie na ideologie wynika z właściwego ludziom poszukiwania odpowiedzi na pytania o sens i sposób istnienia. Ideologie mają charakter normatywny, proponują bowiem pewien światopogląd, wyobrażenie na temat otoczenia.

(https://pl.wikipedia.org/wiki/Ideologia)