Hymn pochwalny dla Jarosława Kaczyńskiego.

Tytuł czysta wazelina……………………………., a może jednak nie.

Wszystko zależy od tego, co jest treścią owego hymnu, a w tym przypadku jest nią robienie przez Jarosława Kaczyńskiego półgłówków z dziennikarzy i opozycyjnych polityków.

Kilka dni czepiała się szeroko pojęta opozycja (dla uproszczenia: dziennikarze + politycy) wypowiedzi szefa PiS, w której stwierdził, iż nie wiedział, że są urządzenia pokazujące jak człowiek wygląda w środku.

Po kilku dniach opozycja zorientowała się, iż znowu sama się pogrąża. To w końcu kto stoi na czele tej strasznej i destrukcyjnej siły chcącej zniszczyć Polskę? Zagubiony staruszek, bez konta i nie potrafiący obsługiwać komputera, czy rekin biznesu, twardo negocjujący budowę wieżowców w centrum Warszawy?

Czasem myślimy, że wieczorami, gdy Jarosław Kaczyński przegląda Internet rzucając od czasu do czasu swojemu psu zabawkę, ociera jedną czy dwie łezki które uleciały z powodu zdrowego uśmiania się z poświęconych mu analiz. Kto wie,  może czasem ryknie śmiechem uderzając otwartą dłonią w kolano, gdy szczególnie zaangażowane teksty/wypowiedzi największych dziennikarskich autorytetów dowodzą, jak on mało wie o współczesnym świecie, a tak w ogóle to nic nie wie.

Z tym psem to przesadziliśmy, choć z drugiej strony kot wydaje się podejrzanie idealnym narzędziem umacniania image Prezesa, który może wcale kotów nie lubi.

Kot – to leniwe przeciąganie się na piecu, drapanie za uszkiem i generalnie ruch tylko wówczas, gdy staje się niezbędny.

Może więc ten kot to tylko element kreacji? Nie, jednak tak nie sądzimy, choć pasuje on do Prezesa spiskowo wręcz idealnie.

Zwierzę ociepla wizerunek polityka, to nawet pr-owcy PO powinni wiedzieć.  Wszak człowiek, który kocha zwierzęta nie może być do końca zły (żartujemy, żeby nie było).

Najświeższą rzeczą, którą upokorzył tak pewnych swojej wiedzy dziennikarzy, była kwestia płci.

Chodzi o zwrot: „W miażdżącej większości przypadków ludzie rodzą się kobietami lub mężczyznami i niech tak zostanie”.

Pani Małgorzata Łaszcz wraz z zaproszonymi gośćmi totalnie się pogubiła w TVN24 w programie „Loża Prasowa” przy próbie analizy powyższego zwrotu. Z uśmieszkiem zwyczajowym w przypadkach, gdy jesteśmy przekonani o własnej intelektualnej  wyższości, zapytała Pani Redaktor, co też Prezes mógł mieć na myśli.

Gdy jeden z zaproszonych dziennikarzy zwrócił uwagę, nawiasem mówiąc dość chaotycznie, na fakt występowania obojnactwa, co precyzyjniej należałoby określić jako narodziny dzieci z nierozpoznanymi cechami płciowymi, Pani Łaszcz stwierdziła coś w stylu: „Przecież nie o to mu chodziło”.

W końcu skąd Prezes PiS miałby wiedzieć o takich rzeczach?

Tymczasem J.Kaczyński rozegrał sprawę całkowicie po swojej myśli. Wskazał, iż normą (norma rozumiana jako większość) jest mężczyzna i kobieta, którzy tworzą rodzinę z dziećmi. Model taki jest naturalny i jest wspierany przez jego partię.

Niedomówienie na temat istnienia jakiejś alternatywy pozwoliło mu utrącić ewentualny zarzut ze strony opozycji, że nie wie o czym mówi, gdyż zdarzają się narodziny dzieci  z nierozpoznawalnymi cechami płciowymi.

Jednoznacznie pokazał, że wie.

W odróżnieniu od Pani Łaszcz.

W czym nie połapała się Pani Redaktor z TVN 24, połapała się z lekkim poślizgiem „Polityka”. W numerze 39 (3229), 25.09–1.10.2019 dostajemy trzystronicowy artykuł o interpłciowości. Cóż za zbieg okoliczności.

Zawsze nas dziwiło, iż środowiska LGBT+ nie wykorzystywały przypadków nieokreślonych cech płciowych w walce o prawa dla swojego środowiska. Jest to wszak jedyny niepodważalny argument uzasadniający np. operację zmiany płci i to w każdym przypadku.

Skoro bowiem natura może sprawić, iż rodzi się dziecko z organami dwóch płci (upraszczamy całe zagadnienie), może się zdarzyć, że odmienną płeć będzie miał jedynie mózg.

Tymczasem środowiska LGBT+ powołują się na abstrakcyjne wartości i chcą zmieniać społeczeństwo poprzez wprowadzanie do niego sztucznych form.

Na konwencji w Łodzi, J.Kaczyński zradykalizował swoją postawę względem płciowości sprowadzając zagadnienie na grunt różnic genetycznych. Opozycja nie podjęła rękawicy, co było z ich strony zadziwiająco rozsądne. Woleli, całkiem roztropnie, powielać fragment z innej wypowiedzi J.Kaczyńskiego o 86 płciach.

Kolejną kwestią, która przerosła intelektualnie opozycję, był sławetny nihilizm.

Oczywiście przeciętnego Kowalskiego nic ta wypowiedź nie obeszła, m.in. z powodu nieobecności w jego słowniku słowa „nihilizm”.

O tym co Prezes miał na myśli pisaliśmy niedawno, tu podamy tylko dwa oczywiste i konkretne przykłady, niewygodne dla naszych „oświeconych” autorytetów.

Pytanie:

Kiedy, w naszym kręgu kulturowym, mieliśmy do czynienia z całkowitym odrzuceniem religii chrześcijańskiej, gdy nowa władza za jeden z naczelnych swoich celów postawiła sobie walkę nie tylko z instytucją Kościoła, ale i z duchowością człowieka?

Odpowiedź:

Podczas Rewolucji Francuskiej i Bolszewickiej.

Hołubione wystąpienie stanu trzeciego ku czci oświeceniowych ideałów wolności słowa, pluralizmu itp. przeobraziło się w rzeź tych wszystkich, którzy odważyli się mieć zdanie odmienne od aktualnie głoszonego (wystarczył zresztą związek ze „starym”). A że się to aktualne zdanie zmieniało, to i głowy przywódców Rewolucji spadały.

Zabawne, że jako jedni z nielicznych spośród tych, którzy przyczynili się do wybuchu Rewolucji, przetrwali ją w niezłej formie duchowni, Sieyes i Talleryand.

Dość szybko się okazało, że bez religii nie da rady i wodzowie Rewolucji wymyślili kult najwyższej istoty, ale wszystko to zakończyło się i tak zamordyzmem Bonapartego, który przywrócił chrześcijaństwo z całą pompą.

Rewolucja Bolszewicka i jej konsekwencje wzniosły okrucieństwo na jeszcze wyższy poziom niż jej francuska poprzedniczka. Całkowita anomia pozwalała dowolnie kreować rzeczywistość, a towarzyszące jej szczytne hasła usprawiedliwiać miały miliony ofiar.

I tutaj musiał się znaleźć substytut religii. Stał się nią kult wodza.

Kolejną rzeczą, którą J.Kaczyński „zagiął” swoich oponentów, była kwestia wolności.

Podczas gdy oni, „broniąc” wolności krzyczą o Konstytucji, sądach, aborcji itp. J.Kaczyński stwierdził, iż człowiek jest wolny wówczas, gdy nie musi się godzić by nim pomiatano. Jaki bowiem kontakt z sądami, Konstytucją i aborcją mają przeciętni Polacy?

Ilu, pragnąc utrzymać swoją rodzinę, a czasem kupić dzieciom coś fajnego, godzi się, by szef nimi w pracy pomiatał wiedząc, iż w razie buntu pracownika znajdzie na jego miejsce dziesięciu innych.

To jest prawdziwa wolność na masową skalę.

Możemy mówić o szacunku dla drugiego człowieka i o tym, że społeczeństwo jako całość musi się pochylać nad słabszą jego częścią. W rzeczywistości „lepsza” warstwa korzysta, pnie się w górę, wykorzystuje system, podczas gdy „gorsza” warstwa wegetuje.

Z abstrakcyjnych wartości zupy się nie ugotuje. Z 500+ i owszem.

Za chwilę cisza wyborcza i wypada kończyć, a pozostało jeszcze sporo wątków pokazujących, że Prezes Kaczyński chyba jednak „czyta” nie tylko książki ale i Internet i rozumie współczesny świat znacznie lepiej, niż hołubieni w ostatnich dziesięcioleciach dziennikarze-celebryci z „Polityki”, „Newsweeka”, TVN24 i oczywiście „Gazety Wyborczej”.

Wrócimy do tych kwestii, choć po wyborach będą one miały już gorszy smaczek.

 

 

3 myśli nt. „Hymn pochwalny dla Jarosława Kaczyńskiego.

Komentarze są wyłączone.